Środowiska – Zwyczaje – Cywilizacje
 
Szerokie horyzonty
Leonard Przybysz

Nie trzeba nawet pytać Szanownego Czytelnika, czy te zdjęcia mu się podobają, ponieważ oczywiste jest, że odczuwamy przyjemność, kontemplując je, a nawet mamy ochotę rozmawiać o nich z przyjaciółmi.

szerokie horyzonty leonard przybyszCo jest przyczyną tej przyjemności? Czy tylko to, że są przyjemne dla naszych zmysłów? Czy samo to nam wystarczy? Otóż nie! Poczyńmy zatem pewne rozważanie doktrynalne. Zgodnie z tym, czego uczy nas doktryna katolicka, dusza ludzka złożona jest z trzech elementów: rozumu, woli i uczuć. We wszystkim, co człowiek czyni, istnieje określona hierarchia: rozum ma pierwszeństwo, na drugim miejscu jest wola i dopiero na trzecim plasują się uczucia. Hierarchia ta musi być przestrzegana, by człowiek nie błądził.


Z drugiej strony wszystko, co człowieka otacza, odzwierciedla i symbolizuje absolutną doskonałość Stworzyciela. On bowiem tak to ustanowił dla naszego duchowego dobra. Chodzi zatem o to, by te doskonałości i symbole dostrzegać i nie pozostawać wobec nich obojętnym.


W takiej perspektywie podziwianie niewinności, która odbija się na twarzy dziecka; gracji łabędzia, który spokojnie płynie po wodzie; piękna roślin i kwiatów rozkwitających, gdy tylko przemija zima i zaczyna się wiosna, wszystko to jest dobrym sposobem, by wznieść swój umysł ku Bogu, czyli jest rodzajem modlitwy. Bóg nie tylko zawiera w sobie niewinność, piękno i wdzięk; jest On samą niewinnością, pięknem i wdziękiem.


Święci doskonale pokazali nam ten sposób modlitwy. Przykładowo św. Tereska od Dzieciątka Jezus mówiła:


Spodobało Mu się (Bogu) stworzyć wielkich świętych, których można porównać do lilii i róż, lecz stworzył także tych najmniejszych, którzy winni się zadowolić, że są stokrotkami i fiołkami, przeznaczonymi, by radować oczy Pana Boga, gdy je skieruje na ziemię. O Słowo Boże, Ty jesteś godnym uwielbienia Orłem… Ja nie jestem orłem, lecz po prostu mam orle oczy i serce, gdyż mimo mej maleńkości, mam odwagę wpatrywać się w Boskie Słońce, w Słońce Miłości, a moje serce czuje w sobie wszystkie pragnienia Orła….


A wielki węgierski wychowawca młodzieży, biskup Tihamer Toth mówił: Tłumy patrzą dzisiaj z wielkim lekceważeniem na wszystko, co nieziemskie, Boże, podobnie jak kura grzebiąca na śmietnisku spogląda z pogardą na królewskiego orła, krążącego w podniebnych wyżynach myśląc: „Głupi ptak! Po co krąży w pustym powietrzu, gdzie nie ma nawet śmietniska, na którym by można grzebać?!”. Nauka Kościoła Katolickiego podejmuje się trudnego zadania, żeby z tego skarlałego, kokoszego rodzaju wyhodować pokolenie królewskich orłów.


Ilu dzisiejszych katolików przypomina królewskie orły, a ilu wspomnianą przez biskupa Totha kurę?