Narzeczeni - wiaroodporni?

2011-06-09 00:00:00
Narzeczeni - wiaroodporni?

Świadomość sakramentalna większości tego pokolenia jest zerowa, to są po prostu religijni analfabeci. Nie potrafią podać definicji sakramentu, nie rozumieją jego natury. Nie mają pojęcia, dlaczego małżeństwo zawarte w kościele jest nierozerwalne - pisze w najnowszym numerze Frondy Katarzyna Głowacka.


Przychodzą niechętnie. Nieufni, przygotowani na godziny nudy; przeświadczeni, że to kolejna kościelna kłoda rzucana ludziom pod nogi.

Zwykle mają wszystko zapięte na ostatni guzik: zamówioną salę, kupiony alkohol, wybrane menu i zespół muzyczny; stroje ślubne wiszą w szafie, goście policzeni i zaproszeni... Pełna gotowość. Do załatwienia zostały tylko „formalności” w kościele.

– Wie pani, ślub planujemy na przyszły miesiąc.

– Ale obowiązuje was dziesięć spotkań na kursie przygotowawczym i trzy spotkania w poradni rodzinnej, mniej więcej jedno w miesiącu.

– A nie można tego jakoś przyspieszyć?

Szybko, szybko. Ślub odwlekany latami, ale jak już postanowiony, to na wczoraj. Nie rozumieją, o co chodzi z tymi kursami przedmałżeńskimi, o co chodzi z tym sakramentem, o co chodzi z tym Panem Bogiem. Obojętność religijna czy wręcz brak wiary (nawet, jeśli niedeklarowany, to wyznawany życiem) – to codzienność. Ich związek opiera się o wspólnie kupione mieszkanie, współżycie seksualne, nierzadko wspólne dziecko. Kiedyś o. Pilśniak trafnie określił taką nieuporządkowaną relację narzeczeńską jako „symulację małżeństwa”. Małżeństwo „na niby”: może nasz związek zamieni się w małżeństwo „na prawdziwo”, a może po jakimś czasie się rozstaniemy. Tylko czy w takiej sytuacji jest miejsce na wolność? Czy w obliczu wspólnego kredytu mieszkaniowego, wspólnego samochodu, wspólnego dziecka, pewnego przyzwyczajenia do regularnego współżycia seksualnego, nierzadko silnej presji rodziców – jest miejsce na podjęcie wolnej i świadomej decyzji o małżeństwie? Każda taka sytuacja budzi w osobie odpowiedzialnej za formację narzeczeńską głęboki smutek i pytanie o sens zawierania sakramentalnego związku małżeńskiego, o jego skuteczność, a w niektórych ekstremalnych przypadkach, nawet o jego ważność.

Rodzice przyszłych państwa młodych zwykle bez problemu akceptują całą tę sytuację „małżeństwa na niby”, bo przecież „młodzi wiedzą najlepiej”. Już dawno przestali mieć realny wpływ na życie i wybory swoich dzieci, chociaż chętnie zachowują znaczącą kontrolę nad materialnymi aspektami ich decyzji. W pewnym sensie zastąpili swoje rodzicielstwo swoistą zwierzchnością, ograniczającą się do kwestii finansowych czy mieszkaniowych. Sfrustrowani powolnym odchodzeniem ze „służby czynnej”, bombardowani pseudokulturą i wątpliwymi wartościami przez ekranowych czy gazetowych bohaterów, nie umieją już rozmawiać ze swoimi dziećmi; zresztą i tak czują, że „młodzi” górują nad nimi wykształceniem, zaradnością życiową, obyciem z wszechpanującymi gadżetami elektronicznymi. Nie przekazują swoim dzieciom wartości, bo wydaje im się, że nie pasują one do tego nowego, wspaniałego świata pełnego luzu i nieskrępowanej wolności seksualnej. Ich dzieci, wkraczające w dorosłe, odpowiedzialne życie, pozbawione są zarówno przewodników, jak i drogowskazów. Podobnie jak dla ich dzieci, kościół i wiara to margines ich życia; to po prostu tradycja, element obyczajowego folkloru. Ślub kościelny to nie jest sakrament, ale piękna, wzruszająca i przede wszystkim bardzo kosztowna uroczystość, na którą decydujemy się, gdy nas na to stać.

Ich dzieci, przygotowujące się do małżeństwa, są pokoleniem ludzi bardzo słabych psychicznie, którzy w chwilach trudnych zwyczajnie uciekają. To może być ucieczka z małżeństwa, ale nie tylko; formą takiej ucieczki może być też hobby, używki, towarzystwo, pornografia, depresja – typowe małżeńskie pasożyty. Dom rodzinny nie dał im mocnych fundamentów, Kościół w wydaniu szkolno-niedzielnym też nie sprawdził się jako formator ludzi o silnej, integralnej osobowości; mocnych w wierze i znających podstawy swojej wiary.

[...]

Pełny tekst: Fronda.pl
CHCIELI NAS ZAKOPAĆ, NIE WIEDZIELI ŻE JESTEŚMY ZIARNEM! – już po raz dwunasty w Krakowie odbędą się Zaduszki za Żołnierzy Wyklętych – Niezłomnych. To już 16 listopada 2025. Zapraszamy! Wydarzeniu patronuje Stowarzyszanie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi w Krakowie.
– Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu: jeżeli się podporządkuje pod Prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się – usłyszała podczas jednego z objawień Rozalia Celakówna, polska mistyczka żyjąca w pierwszej połowie XX w. Między innymi o treści tego objawienia i misji, którą otrzymała ta wizjonerka, możemy przeczytać w książce Proroctwa nie lekceważcie! Przepowiednie dla Polski autorstwa Pawła Kota i Adama Kowalika.
Jak wygląda sytuacja obrony życia w Polsce? O tym debatowano w warszawskim Klubie Stańczyka podczas konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi, wskazując na szerokie spektrum problemu: od cywilizacyjnego, aż po głęboko duchowe.
Klub Polonia Christiana w Krakowie oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi zapraszają na wyjątkową i niezwykle ważną konferencję pt. „Czy Polsce grozi kolejny rozbiór?”. Wydarzenie to jest organizowane w związku z 230. rocznicą III rozbioru Polski, który na 123 lata wymazał naszą Ojczyznę z map świata.
– Kult Świętej Rodziny przychodzi w samą porę, aby leczyć rany zadane rodzinom chrześcijańskim przez ducha tego świata – pisał już ponad sto lat temu katolicki misjonarz i nauczyciel ks. Jan Berthier. Ponieważ słowa te nie straciły nic na swojej aktualności, a kryzys rodzin niestety wciąż się pogłębia, Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi postanowiło zorganizować kampanię „Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną!”