Trubadurzy władzy

2011-04-04 00:00:00
Trubadurzy władzy

Z dr. Bohdanem Urbankowskim, poetą, dramatopisarzem, filozofem, autorem książki "Czerwona msza, czyli uśmiech Stalina" rozmawia Justyna Wiszniewska z "Naszego Dziennika".


W tworzeniu kultury sowieckiej w Polsce po 1944 r. szczególną rolę odegrali pisarze, a zwłaszcza poeci. Z jednej strony współdziałali w niszczeniu tradycyjnej kultury polskiej, z drugiej wprowadzali w jej miejsce sowiecką. Opowiada o tym Pana słynna książka "Czerwona msza", której trzecie wydanie właśnie się ukazało. Jakie były jej początki?

- Dzieje pisania to właściwie materiał na osobną książkę. Pierwsza prezentacja eseju, który stał się "Czerwoną mszą", odbyła się dokładnie 15 listopada 1974 r. o godz. 18.00. Może bym nie pamiętał, ale przypomniał mi to donos TW "Jana", który znalazłem w jednym z 11 tomów akt IPN, poświęconych mojej osobie i Konfederacji Nowego Romantyzmu. Poetą "Jan" był kiepskim, ale jako donosiciel plasuje się wśród mistrzów tego gatunku, bodaj najlepiej rozwiniętego w PRL. To da się porównać tylko z lirycznym donosicielstwem "Marii Wolskiej", czyli Barbary Kmicic i historiozoficznym kapownictwem "X-a", czyli Józefa Kurylaka. Dzięki temu wiem, kiedy dokładnie czytałem wiersze o Powstaniu Warszawskim i o Katyniu, o najeździe na Czechosłowację i śmierci Jana Palacha. No i kiedy miałem jakieś nielegalne wystąpienia w szkołach czy klubach.

Dużo było tych donosicieli w Pana otoczeniu?

- Jak dotąd IPN rozszyfrował mi 16 pseudonimów, w ten sposób straciłem dwóch przyjaciół, jedną romantyczną miłość, no i kilkunastu bliskich znajomych, bo tylko bliscy znajomi donosili. Wcale się nie dziwię, że ludzie boją się akt IPN, wolą żyć w kłamstwie. Dowiedzieć się, że przez całe życie towarzyszyli nam donosiciele, "Wielki Brat cię widzi". Brrr!

Wówczas niemożliwy był dostęp do jakichkolwiek dokumentów dotyczących partyzantki antysowieckiej czy tajnych współpracowników. Z jakich zatem źródeł czerpał Pan informacje do swojej książki?

- Musiałem docierać do świadków, korzystałem z prasy komunistycznej - od lwowskiego "Czerwonego Sztandaru" do organu KC PZPR "Polityka". Wynalazłem też metodę "czytania w lustrze" - brałem różne wspomnienia ubeków: Wałachów, Skwarków i z ich przechwałek, które to "bandy" rozbijali, rekonstruowałem obszar działania i liczebność naszych partyzanckich oddziałów. To było potężniejsze niż Powstanie Styczniowe - od Wileńszczyzny przez Lubelskie, Mazowsze aż po Bory Tucholskie, a wiedzę o antysowieckim powstaniu można było wyczytać i z akt sądowych, i nawet z wierszy Arnolda Słuckiego, Wiktora Woroszylskiego czy Czesława Białowąsa. Tak więc nad książką pracowałem kilkanaście lat, w międzyczasie musiałem robić inne rzeczy, dziesięć razy wyrzucano mnie z pracy.

Wprowadzając do historiografii pojęcie "powstanie antysowieckie", przeciwstawia je Pan nie tylko rozpowszechnianej przez komunistów etykiecie "walk z bandami", lecz także akceptowanemu przez część elit określeniu "wojna domowa".

- W tej ostatniej sprawie kłóciłem się kiedyś nawet z profesorem Andrzejem Paczkowskim. Powstanie antysowieckie to przecież odwrócone przeciw drugiemu zaborcy powstanie antyniemieckie, poza tym struktura była podobna: walka rozproszonych oddziałów. I najważniejsze: wojna domowa jest wtedy, gdy jakiś naród się dzieli, są dwie armie, dwa ośrodki władzy. Tymczasem dla komunistów władzą był Kreml, polską partyzantkę likwidowały oddziały sowieckie, przede wszystkim rosyjskie, jak w 1863, ale i polsko-sowieckie. Zwycięska obrona Kuryłówki przez Franciszka Przysiężniaka "Ojca Jana" była obroną przed NKWD, zwycięska bitwa Mariana Bernaciaka "Orlika" w Lesie Stockim - bitwą zarówno z rosyjskimi, jak i z polskimi sowieciarzami, ugrupowanie legendarnego Henryka Flamego "Bartka", zwanego "Królem Podbeskidzia", zostało zlikwidowane przez polskich i rosyjskich komunistów. Zachowało się świadectwo partyzanta, który ocalał z rzezi - spał na strychu, większość oddziału na dole. Mordercy, którzy najpierw zarżnęli wartowników, potem wyrzynali i rozstrzeliwali partyzantów, wydawali komendy po rosyjsku.

Poezja żołnierzy-poetów, ucze-stników powstania antysowieckiego jest dziś praktycznie nieznana. Jak ocenia Pan ich twórczość?

- Na uwagę zasługują tu Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz", tragiczny dowódca pierwszej bitwy tego powstania - boju pod Surkontami, 21 sierpnia 1944 roku. Śmierć w bitwie przerwała jego karierę wojskową i literacką. A był to jeden z najlepszych sztabowców, to on był współtwórcą koncepcji akcji "Ostra Brama" i nieźle zapowiadał się jako poeta. Mało kto wie, że przed wojną zamieszczał swoje wiersze w pismach warszawskich, m.in. dedykowany matce poemat "Majowe nabożeństwo". Wybitnym poetą z kręgu cichociemnych był Stefan Borsukiewicz, który zginął w Anglii. Antykomunistyczne wiersze z zacięciem satyrycznym pisała Wanda Pomianowska. Niektóre wiersze i pieśni powstawały wprost w lesie, w partyzanckich oddziałach, do nich należy "Litania żołnierza NSZ" Witolda Płaszkiewicza "Pulca" (Królowo Korony Polskiej z twarzą pociętą szablami) czy jego "Modlitwa", także wiersz-nekrolog poświęcony Armii Krajowej Edmunda Odorkiewicza. Niektóre wiersze nie prezentowały zbyt wysokiej próby literackiej, ale emocjonalną, choćby wiersze pisane po kryjomu przez Zdzisława Brońskiego "Uskoka". Ale i takie wiersze miały swoje znaczenie, gdy np. "Uskok" napisał jakąś złośliwą fraszkę, to rozchodziła się, bo była prosta, łatwa do zrozumienia dla żołnierzy i dla tych chłopów ze wsi, których oni bronili. Rymy częstochowskie pracowały na to, że ludzie ją sobie powtarzali.

Czy z kolei twórczość poetów zaprzedanych w służbę socjalizmu nie pełniła w sposób szczególny destrukcyjnej roli właśnie przez zdradę etosu poety, w którym poczucie misji idzie w parze z wiernością prawdzie?

- Wypociny Leopolda Lewina o Stalinie za bardzo kulturze nie szkodziły. Ale ci kiepscy z kolei zostawali donosicielami. Została jednak skompromitowana społeczna rola pisarzy, zwłaszcza poetów. Po pierwsze, w polskiej kulturze "wieszcz" był najwyższym autorytetem, nie tylko poeta - przypomnę, że chłopi, nie chcąc chodzić do zaborczych sądów, chodzili ze swymi sprawami do Elizy Orzeszkowej. Po drugie, poezja działa na emocje, manipuluje uczuciami, wyobraźnią silniej niż jakiś wstępniak Kazimierza Koźniewskiego (TW "33") w "Trybunie" czy felieton Daniela Passenta (TW "John", "Daniel") w "Polityce". Jeśli taki Antoni Słonimski napisał ku czci prezydenta Bieruta, a Julian Tuwim ku czci Jerzego Borejszy, jeśli Mieczysław Jastrun z Andrzejem Mandalianem potępiali "bandy leśne", to - tłumaczyli sobie nawet nieufni czytelnicy - oni mają rację, nie my. Przecież to poeci!

Napisał Pan w "Czerwonej mszy", że "walka trwa". Mimo że formacja poubecka została pozbawiona poparcia Moskwy, to jednak wciąż istnieje, przepoczwarza się i zwycięża. Dlaczego tak się dzieje?

- To się łączy, po pierwsze, ze zdradą elit, a po drugie, z selekcją tych elit. Część pisarzy rzeczywiście poszła na służbę, od Juliana Tuwima po Artura Międzyrzeckiego i Wisławę Szymborską. Ale część elit władze niejako mianowały, zarówno zgrona mniej, jak i bardziej zdolnych. Bo zdolności nie były ważne, liczyła się dyspozycyjność. Nie tylko Kapuściński był zdolny, ale jego koledzy nie chcieli pisać donosów, nie mogli więc wyjechać za granicę. On wyjeżdżał - i pisał donosy. To, że nie są otwierane akta IPN, bierze się stąd, że istnieje grupa ludzi, która albo osobiście, albo rodzinnie, albo w związku z interesami jest dalej związana ze starym układem. Określenie Jarosława Kaczyńskiego - "układ", nie jest wymysłem. To działa. Bo układ to mafia, czyli właśnie układ grupy interesów z władzą. Coś takiego powstało, czy też zostało odziedziczone, i działa po lewej stronie. Większa część obecnej elity w Polsce była nominowana jeszcze w PRL, stanowiła elitę dworaków, trubadurów władzy. Wszystko jedno, czy wymienimy nazwisko Kazimierza Dejmka, czy Daniela Olbrychskiego, czy Kazimierza Kutza. Ta elita jest nadal promowana przez władzę i przez samą siebie. Kodeks rycerski w czasach stalinowskich został ośmieszony jako bohaterszczyzna i elita się nim nie przejmuje. Kodeks rycerski został zastąpiony kodeksem dworskim. Partie, które sprzeciwiają się staremu układowi, aby zachować własny kodeks wartości rycerskich, chrześcijańskich, nie mogą postępować w myśl zasady: wszystkie chwyty dozwolone. Dlatego partie prawicy stoją często na słabszych pozycjach. Etyka jest trudniejsza, tak jak walka uczciwa jest trudniejsza od nieuczciwej. Poza tym polityka jest sztuką - a gdzie oni mieli się tej sztuki uczyć?

[...]

Pełny tekst: "Nasz Dziennik"
„Jeśli upokorzy się mój lud, nad którym zostało wezwane moje Imię, i będą błagać, i będą szukać mego imienia, i odwrócą się od swoich złych dróg, ja im wybaczę, a kraj ich ocalę.” 2 Krn 7,14 Tymi słowami Pan Prezydent Elekt Karol Nawrocki rozpoczął swoje przemówienie po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów na Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polski w 2025 roku.
Coraz wyższe ceny energii i paliw. Nowe podatki i opłaty oraz restrykcje i wymogi wymierzone we właścicieli domów czy mieszkań, przedsiębiorców, kierowców, rolników... Czy w Zielonym Ładzie jakkolwiek chodzi o ekologię i co w związku z „ekologiczną” polityką Unii Europejskiej czeka nas w najbliższych latach? Opowiedzą o tym nasi eksperci w stolicy Dolnego Śląska, już we wtorek 17 czerwca.
Rozmowa z Dariuszem Walusiakiem, reżyserem filmowym, członkiem komitetu organizacyjnego Narodowego Orszaku Chrystusa Króla. Orszak rozpocznie Msza Święta w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, o godz. 12.00, skąd z modlitwą ulicami Krakowa przejdziemy na Wawel. W archikatedrze wawelskiej będziemy adorować Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi wspiera organizację Narodowego Orszaku Chrystusa Króla.
Kontynuując inicjatywę SKCh im. Ks. Piotra Skargi i grupy Apostolatu Fatimy, spotykamy się w najbliższy piątek 6 czerwca 2025 r. na wspólnej modlitwie. Gorąco zachęcamy Państwa do dołączenia, co można uczynić osobiście (w Krakowie) lub zdalnie za pośrednictwem transmisji na żywo przez serwis YouTube.
W czwartek 5 czerwca w Poznaniu organizowane jest spotkanie Klubu „Polonia Christiana”, poświęcone tematowi obrony polskiej szkoły przed jej dalszą degradacją. Niebezpieczne pomysły Ministerstwa Edukacji Narodowej zagrażają normalnemu edukowaniu młodych ludzi w oparciu o tradycyjne wartości. Temat poznańskiego wykładu i dyskusji z udziałem Zdzisławy Piaseckiej ze „Stowarzyszania Nauczyciele dla wolności” brzmi „Edukacja zdrowotna, rodzicu czy wiesz…?”.