Słowo kapłana
 
Chrzest, zbawienie i limbus
Ks. Adam Martyna

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

 

Drodzy Czciciele Matki Bożej Fatimskiej! Dzisiaj chciałbym dotknąć bardzo delikatnego tematu, jakim jest konieczność chrztu, aby dostać się do Nieba. Chociaż w tej dziedzinie panuje obecnie dość duży zamęt, to jednak Pan Jezus mówi wyraźnie: Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy będzie potępiony.

Pamiętam, że kiedy w latach 70. uczył nas religii ksiądz proboszcz, bardzo duży nacisk kładł na to, byśmy potrafili ochrzcić dziecko w razie niebezpieczeństwa śmierci. Mówiło się wtedy o tzw. chrzcie z wody. Zresztą do dziś Kościół uczy, że w razie niebezpieczeństwa utraty życia, chrzcić może i powinien każdy człowiek. Wystarczy, że z intencją czynienia tego, czego pragnie Kościół, pokropi albo poleje dziecko czystą wodą, wypowiadając równocześnie słowa: Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

 

Dlaczego do chrztu niemowląt przywiązywano tak wielką wagę? Dlatego, że Kościół wierzył, iż ten, kto jest obciążony jakimkolwiek grzechem – w tym niepopełnionym przez siebie grzechem pierworodnym – nie może wejść do Nieba. Kościół z dawien dawna głosił – choć nigdy nie było to dogmatem – że, podobnie jak w Starym Testamencie sprawiedliwi i święci ludzie: Abraham, Dawid, prorocy, nie mogli wejść do Nieba dopóki Pan Jezus nie zstąpił do otchłani, gdzie przebywali, i ich stamtąd nie wyprowadził; tak i dzieci, choć nie popełniły żadnej winy, ale ciąży na nich grzech pierworodny, nie mogą wejść do Królestwa Niebieskiego i zaznać najwyższego szczęścia, jakim jest oglądanie samego Boga.

 

Czy jednak sprawiedliwy Bóg ukarze piekłem niewinne dzieci, których rodzice zaniedbali obowiązek chrztu? Nie, ponieważ byłoby to przeciwne Jego nieskończonemu Miłosierdziu i nieskończonej Sprawiedliwości.

 

Kochani! Musimy pojąć jedno. Jeżeli przyjmujemy, że Bóg stworzył świat i podtrzymuje go w istnieniu, a taka jest nauka Kościoła katolickiego, to jako Stwórca może ze Swoim dziełem uczynić wszystko, bez tłumaczenia się komukolwiek. Dziś jest to bardzo trudne do zrozumienia, kiedy tzw. opinii publicznej musi się tłumaczyć właściwie każdy: prezydent, urzędnik, bywa, że i papież. W takich czasach żyjemy. Jednak Boga te „obowiązki” nie dotyczą. Może robić, co uważa za słuszne.

 

Dlatego Kościół wierzył od bardzo dawna, że dzieci nieochrzczone nie idą do Nieba, lecz do tzw. otchłani, z łacińska zwanej limbus, gdzie zażywają szczęścia naturalnego. Nie cierpią tam, cieszą się nawet pewną radością, ale nigdy nie dostąpią najwyższego szczęścia, jakim jest przebywanie z Bogiem. To właśnie owo przebywanie z Bogiem jest istotą, najwyższą nagrodą Nieba. Jak pisze św. Paweł: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co Bóg zgotował tym, którzy Go miłują. I tego właśnie wybuchu nieskończonego szczęścia są pozbawione dzieci, które umrą bez chrztu.

 

Po stronie prawdy o otchłani dla dzieci nieochrzczonych opowiadali się papieże (chociaż nie angażując swojego najwyższego autorytetu Głowy Kościoła); święci, a wśród nich wielcy teologowie, jak np. św. Tomasz z Akwinu, oraz wizjonerzy, czyli ci, którym Bóg czy Matka Boża ukazali w objawieniach prywatnych rzeczy „z tamtego świata”.

 

Dzisiaj neguje się teorię limbusu argumentem, że bardzo wiele dzieci ginie, choćby przez zbrodnię aborcji. Jest to jednak argument dość słaby, bo ginie też bardzo wielu dorosłych w stanie grzechu śmiertelnego, a czasem tylko powszedniego, w różnych wojnach, porachunkach gangów itd. Idąc tą drogą, trzeba by było niedługo zakwestionować istnienie czyśćca, bo zabijanie jest tak powszechne…

 

Tymczasem bezwzględnie trzeba przestrzegać rodziców przed zbrodnią aborcji. Koniecznie trzeba ich napominać, by zamiast czekać, aż w remizie czy innym klubie będzie wolna sala na przyjęcie, jak najszybciej poprosili w kościele o chrzest dla swojego dziecka.

 

A jeżeli dziecko rodzi się w konkubinacie (czyli tzw. związku partnerskim)? To dla miłości dziecka najwyższy czas, żeby wreszcie zawrzeć sakramentalny związek małżeński! I ochrzcić swą pociechę!