Gianna Jessen: ”Powinnam być martwa”

2009-10-02 00:00:00
Gianna Jessen: ”Powinnam być martwa”

W akcie urodzenia Gianny Jessen napisane jest: „urodzona w trakcie aborcji”. A pod aktem podpisany jest lekarz, który usiłował dokonać tej aborcji.

Południowa Kalifornia, 6 kwietnia 1977 roku. Wcześnie rano 17-letnia Tina przyszła do kliniki aborcyjnej, prowadzonej przez Planned Parenthood – organizację, która przeprowadza najwięcej aborcji na świecie. Tina była w ósmym miesiącu ciąży. Ojciec dziecka też miał 17 lat. Tina dostała do macicy zastrzyk z roztworem, zawierającym sól i substancje powodujące skurcze. Działanie takiej mieszanki jest potworne. Sól wyżera płuca nienarodzonego dziecka i jego skórę, a kurcząca się macica w ciągu 24 godzin wyrzuca z siebie martwe ciałko. Tkanki płodu – jak mówią aborcjoniści. Tego dnia w klinice, do której przyszła Tina, zostało w taki sposób uśmierconych 30 dzieci. W jakim szoku musieli być tamtejsi aborcjoniści, gdy o szóstej rano następnego dnia powietrze rozdarł płacz dziecka, które najwyraźniej okazało się silniejsze od śmiertelnego zastrzyku.





Horror abortera

Kiedy mnie zobaczyli, doświadczyli horroru morderstwa – mówi po latach Gianna, bo to ona była tym niemowlęciem. – Powinnam być ślepa i poparzona, powinnam być martwa, ale urodziłam się żywa. Ha! Nie wygrali! W akcie urodzenia mam napisane: „urodzona w trakcie aborcji”, a poniżej jest podpis lekarza, który tę aborcję przeprowadzał. Więc wiem, kto to był – dodaje.

Pielęgniarka wezwała karetkę i ważąca około kilograma dziewczynka została przewieziona do szpitala. Gianna mówi, że nie było to takie oczywiste, bo praktyka w klinikach aborcyjnych była wówczas taka, że dzieci, które mimo wszystko urodziły się żywe, pozostawiano bez pomocy, żeby umarły. Lekarze w szpitalu stwierdzili, że na skutek niedotlenienia w trakcie porodu u dziewczynki nastąpiło mózgowe porażenie dziecięce. – Powiedzieli, że jedyne, co będę kiedykolwiek potrafiła, to leżeć – opowiada kobieta.

W wieku 17 miesięcy Gianna został oddana pod opiekę zastępczej matce. Miała na imię Penny. W całym swym życiu opiekowała się 56 dziećmi. Jedna z jej córek, Diana DePaul, adoptowała Giannę, gdy dziewczynka miała 4 latka. Zanim to nastąpiło, Penny i Gianna pracowały, żeby zrobić Dianie niespodziankę. Udało się – w wieku 3,5 roku mała zaczęła... chodzić! Wprawdzie z pomocą chodzika i o kulach, ale zaczęła chodzić! Potem rehabilitacja była kontynuowana.

Mamo, kiedy Bóg mnie uzdrowi?
Gdy Gianna miała 12 lat, zaczęła dokładniej dopytywać się o przyczyny swej niepełnosprawności.
Czy to z powodu aborcji? – spytała w końcu wprost.
Tak. Skąd wiedziałaś? – spytała Diana.
Po prostu wiedziałam – odparła Gianna.
Innym razem Gianna spytała przybraną matkę:
Mamo, kiedy Bóg mnie uzdrowi?
Być może nie jest to Jego wolą, ale On na pewno chce cię użyć w szczególny sposób – odpowiedziała Diana.

Dziś, patrząc z zewnątrz, po dziecięcym porażeniu prawie nie ma śladu. Gianna wprawdzie trochę utyka, ale nie przeszkodziło jej to w ukończeniu dwóch biegów maratońskich, w tym słynnego maratonu londyńskiego. Jednak najwięcej energii pochłania jej działalność na rzecz obrony życia. Zaczęło się od małego parafialnego spotkania z okazji Dnia Matki. Potem Gianna przemawiała między innymi w amerykańskim Kongresie, w brytyjskim parlamencie i w obecności prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ma dar! Jest niebrzydka, co – przyznajmy uczciwie – ma znaczenie w sytuacji publicznych wystąpień. Jednak tym, co uderza najbardziej, nie jest jej uroda, ale pasja. Gianna mówi jasno o toczącej się w dzisiejszym świecie walce między życiem i śmiercią. Przejmująco mówi o Chrystusie i o tym, że przebaczyła swej matce. I nie tylko mówi, ale też śpiewa.





Trudne przebaczenie

Po jednym ze spotkań do Gianny podeszła jakaś kobieta. – Miałam aborcję. Nikt o tym nie wie. Wyznałam to Bogu, ale ciągle mam poczucie winy. Tak bym chciała przytulić swoje dziecko i powiedzieć mu, jak bardzo przepraszam. Może by mi przebaczyło... – powiedziała. – Przebaczyłoby. Ja wiem, że by przebaczyło – odpowiedziała Gianna.

Przez wiele lat nie była w stanie spotkać się twarzą w twarz ze swą biologiczną matką. Występując wielokrotnie w telewizji, Gianna mówiła, że jej przebaczyła, ale przyznawała też szczerze, że nie jest gotowa na takie spotkanie. W końcu do niego doszło. Po jednym z występów Tina podeszła do Gianny. – Jestem twoją matką – powiedziała. – To był najtrudniejszy dzień w moim życiu – przyznała potem Gianna. Przemawiając jesienią zeszłego roku w australijskim Melbourne, mówiła, że jej biologiczna matka jest bardzo poranioną kobietą. – Pomyślicie, że jestem głupia, ale kiedy tak siedziałam i słuchałam, co mówi do mnie w złości, myślałam sobie: „Nie należę do ciebie. Należę do Boga. Jestem Jego dziewczynką. Jestem księżniczką. Nie muszę się przejmować tym, co mówisz. I nie będę”.

Prawo do aborcji?

Dziś Gianna Jessen mieszka w Nashville. Wiele czasu spędza, podróżując i apelując, do kogo się da, o skończenie z zabójstwami nienarodzonych dzieci. – Jeśli aborcja jest prawem kobiety, to gdzie były moje prawa? – woła 32-letnia dziś kobieta, która jest obywatelką USA – państwa, które od sławetnego orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade z 1973 roku uważa aborcję za... prawo konstytucyjne! A ostatnie propozycje ustawowe prezydenta Baracka Obamy zmierzają do tego, by odebrać amerykańskim lekarzom prawo do odmowy wykonania aborcji, czyli znieść w tej kwestii tak zwaną klauzulę sumienia. Pojawiły się też informacje, że rząd amerykański ma finansować proaborcyjne działania organizacji pozarządowych poza granicami USA, być może także w Polsce. – Kiedy słyszę, że należy dopuścić aborcję w sytuacji, gdy dziecko może być upośledzone, to w moim sercu rozgrywa się horror. Cóż to za arogancja silnych, którzy chcą decydować, kto może żyć, a kto nie. A przecież tym, co ich samych utrzymuje przy życiu, jest miłosierdzie Boga, nawet jeśli oni Go nienawidzą – podkreśla Gianna. O sobie mówi, że jedynym, czego pragnie, jest sprawić, żeby Bóg się uśmiechał.

Za „Gość Niedzielny”, 17/2009
Święty Charbel Makhlouf – maronicki mnich i pustelnik z Libanu – pozostawił po sobie znakomity wzór duchowości, którego świat dzisiaj tak bardzo potrzebuje. Jego życie pełne było cnót, które pomogą każdemu z nas wzrastać w świętości, nawet w codziennej rutynie. Które z nich i w jaki sposób powinien wdrożyć w swoje życie każdy świadomy katolik?
Zostań Przyjacielem „Przymierza z Maryją”. Pomóż nam w rozwoju naszego pisma, aby stając się coraz bardziej atrakcyjne treściowo i wizualnie, przyciągało do Matki Bożej kolejnych naszych bliźnich. Już teraz zapoznaj się z misją i przywilejami naszej wspólnoty.
- Postaraj się o wybicie medalika według tego wzoru. Wszyscy, którzy będą go nosili, dostąpią wielkich łask, szczególnie jeśli będą go nosili na szyi. Łaski będą obfite dla tych, którzy nosić go będą z ufnością – usłyszała od Matki Bożej podczas objawienia św. Katarzyna Laboure 27 listopada 1830 roku. Dziś i Ty możesz otrzymać Cudowny Medalik i dostąpić wszelkich łask obiecanych przez Maryję. Wystarczy, że klikniesz w link i wypełnisz krótki formularz.
Czy wierzysz w swojego Anioła Stróża? Co odpowiesz na to proste przecież pytanie? Będziesz się zastanawiał? Zaprzeczysz? A może, bo tak wypada, wciąż niepewnym jednak głosem stwierdzisz, że… oczywiście? A co odparł jeden z kleryków, zapytany w ten sposób przez św. Ojca Pio w San Giovanni Rotondo?
W pierwszy piątek miesiąca sierpnia o godzinie 15.00 w Bazylice Bożego Ciała w Krakowie odbędzie się comiesięczna wspólna Modlitwa Różańcowa w intencji Apostołów Fatimy i Przyjaciół „Przymierza z Maryją”.