Chińska polityka pozwalająca małżonkom na urodzenie tylko jednego dziecka - i to po otrzymaniu formalnej rządowej zgody - jest niezaprzeczalnie jednym z większych horrorów współczesnego świata. Chinki, które zajdą w tzw. nielegalną ciążę, są brutalnie zmuszane do aborcji. Dzieje się to od 1977 roku, kiedy to władze Państwa Środka zdecydowały się na ograniczenie liczebności ludności kraju.
Pomimo blokady informacji od czasu do czasu do mediów w Europie i Ameryce przedostają się mrożące krew w żyłach opowieści o wyłapywaniu brzemiennych kobiet przez specjalne brygady urzędników, wyciąganiu ich siłą nawet z domu i zmuszaniu do zabicia poczętego dziecka również w ostatnim okresie ciąży. Kobiety w stanie błogosławionym starają się ukrywać, ale wystarczy jeden donos i rozpoczyna się polowanie, które zazwyczaj kończy się brutalną operacją i morderstwem dziecka, którego ciała nikt z bliskich już nie może odnaleźć. Wiele matek umiera podczas tych aktów zbrodni albo choruje fizycznie i psychicznie do końca życia.
Kary za poczęcia
Jesienią ubiegłego roku po raz pierwszy od 25 lat rozpoczęła się w Chinach nieśmiała dyskusja, czy dalsze prowadzenie polityki jednego dziecka ma sens i jest korzystne dla społeczeństwa Chin. W efekcie tej wymiany poglądów nie odstąpiono jednak od programu planowania rodziny, ale trochę złagodzono przepisy. Obecnie w przypadku poczęcia drugiego (lub kolejnego) dziecka jego rodzice mogą zgłosić ten fakt do urzędu i zapłacić bardzo wysoką grzywnę, aby w ten sposób kupić mu prawo do życia. Możliwość uzyskania zgody na urodzenie kolejnego dziecka jest obwarowana wieloma warunkami, np. oboje powinni być jedynakami i mieszkać w mieście. Na wsiach jest nieco inaczej, w wielu regionach wiejskich można dostać pozwolenie na dwoje dzieci. Horror zaczyna się w przypadku trzeciego poczęcia.
Wysokość kary za poczęcie dziecka jest ustalana przez specjalne komisje planowania rodziny w zależności od zarobków i sytuacji danego małżeństwa. W praktyce są to bardzo wysokie sumy, niejednokrotnie przekraczające dochody rodziców z kilku ostatnich lat. Ostatnio głośna była sprawa kobiety z miasta Wenzhou, od której za pozwolenie na drugie dziecko zażądano opłaty 1,2 tys. juanów (około 600 tys. zł). Inna kobieta, posiadająca małą firmę w Pekinie, ujawniła, że za radość posiadania drugiego syna zapłaciła 170 tys. juanów. Nie wszyscy jednak są w stanie zaspokoić finansowe żądania urzędów nawet mimo najlepszych chęci. Większość dzieci jest zabijana w łonach matek, bo Chinki wiedzą, że nie mają żadnych szans w samotnej walce z rządowymi brygadami planowania rodziny. Większość kobiet po urodzeniu swojego jedynaka zostaje wysterylizowana.
Dyskusja jednak trwa. Do chińskiej opinii publicznej zaczynają docierać opracowania demografów i socjologów ukazujące dramatyzm sytuacji. Najpoważniejsze problemy dotyczą gwałtownego starzenia się społeczeństwa oraz naruszenia równowagi płci. Chiński rząd podaje, że od 1977 r., kiedy wprowadzono program jednego dziecka, "zapobiegł" on 400 milionom urodzeń (tzn. uśmiercił 400 mln dzieci!). Następstwa są jednak szokujące - w 2005 roku było o 32 mln więcej mężczyzn niż kobiet poniżej 20. roku życia. Chińska Akademia Nauk Społecznych szacuje, że do 2020 r. 24 mln chińskich mężczyzn nie będzie w stanie znaleźć żony, co stworzy ogromne problemy społeczne.
[...]
Pełny tekst:
"Nasz Dziennik"