Kolumbijski naród masowo odrzuca terroryzm. Czyżby tego nie zauważono?

2008-02-19 00:00:00
Kolumbijski naród masowo odrzuca terroryzm. Czyżby tego nie zauważono?


Masowy protest powinien pojawić się w nagłówkach wszystkich ważniejszych gazet – dramaturgia, liczby, zainteresowanie i Internet w roli głównego „organizatora”... To także dobry news z powodu chwytliwej i aktualnej tematyki antyterrorystycznej. Jednak ta kapitalna wiadomość, po prostu nie stała się inspiracją do powstania zbyt wielu komentarzy, nie wzbudziła należytego zainteresowania. Chociaż radiostacje donosiły o niej, to jednak pełnia dramaturgii oraz konsekwencje tego zdarzenia były w ich przekazie przytępione. 4 lutego b.r. odbył się na całym świecie protest z udziałem blisko pięciu milionów Kolumbijczyków. Jaki był cel tego protestu? Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii, cieszące się złą sławą i znane w skrócie jako FARC.


Obecnie FARC ledwo może być uznawany za „siły zbrojne”, gdyż jest to raczej pozostałość niegdyś strasznej marksistowskiej organizacji wojskowej, która terroryzowała ten andyjski kraj od wielu dziesięcioleci. Jest to militarne skrzydło Kolumbijskiej Partii Komunistycznej.


Grupa ta, jako organizacja militarna znalazła się w trudnym położeniu. Nie może uznać żadnego zakątka kraju za swój własny. Jej taktyka opiera się na metodach gangstersko-terrorystycznych, będących swoistym połączeniem ataków bombowych, morderstw, zamachów, handlu narkotykami, porywaniem dzieci dla okupu, wymuszeń, uprowadzeń samolotów i zasadzek na konwencjonalne siły zbrojne.


Wskutek podjęcia zdecydowanych działań przeciw FARC, Siły Zbrojne Kolumbii doprowadziły tę niegdyś wpływową grupę do rozproszenia. W wyniku tego powstały rozwydrzone mniejsze grupy bezwzględnych wyrzutków.


Z powodu rosnącej dezercji, FARC opiera się obecnie na handlu narkotykami i wymuszaniu okupów za uprowadzone dzieci, by finansować źle pomyślany eksperyment marksistowski. Prawie 800 uprowadzonych osób – łącznie z trzema Amerykanami – jest okrutnie poniewieranych w kryjówkach w dżungli, bądź wykorzystywanych jako „żywe tarcze” dla ochrony domów. Zakładnicy stanowią ich jedyną kartę przetargową.


Światowy protest jest pomysłem inżyniera Oscara Moralesa, który postanowił zorganizować marsz protestacyjny, wykorzystując do tego celu popularną stronę internetową „Facebook”. Niemal każdy w Kolumbii zna kogoś, kto był poszkodowany przez FARC. Stąd idea rozeszła się w mgnieniu oka.


Prawie 4,8 miliona Kolumbijczyków wyległo na ulice – to ponad 10 proc. z 44,3 miliona wszystkich mieszkańców tego kraju. W samej tylko Bogocie w proteście wzięło udział blisko 2 miliony osób. Tysiące Kolumbijczyków zebrało się także w 130 innych miastach na całym świecie, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi.


Nic nie mogło być wymowniejsze. To co się stało, było wyparciem się przez cały naród cieszącej się złą sławą grupy terrorystycznej. Kolumbijczycy mają już dość terrorystycznej bojówki, która sprawiła, że wielu ich krewnych spotkało nieszczęście – komuś uprowadziła dzieci, albo zabiła najbliższych. Kolumbijczycy popierają politykę prezydenta Alvaro Uribe, którego popularność sięga obecnie zenitu i przekłada się na 81-procentowe poparcie w sondażach. Przesłanie tego protestu zawarte było na wielu ogromnych transparentach, na których widniał napis: „Dość już FARC-u!”


Tak powszechne odrzucenie zwykle bywało wystarczające do zniszczenia reputacji jakiejkolwiek normalnej organizacji. Jednak FARC nie jest normalną organizacją – to marksistowska bojówka, która utrzymuje się dzięki mitowi, jakim otacza się Che Guevarę poza krajem.


Jako sojusznik zdyskredytowanej ideologii komunistycznej, FARC wciąż jest uważane za „wyzwoleńczą armię narodową”. Jednak, co jest bardzo typowe dla marksistowskiego sposobu myślenia, jego liderzy wiedzą, że zyskają więcej dzięki doniesieniom prasowym, niż wskutek upokarzających porażek na polu bitwy.


Dlatego zrozumiale jest, że w wielu materiałach prasowych, które donosiły o marszach pominięto fakt bezprecedensowego odrzucenia przez cały naród FARC-u. Niektóre notatki prasowe informowały o „tysiącach” protestujących, podczas gdy inne wspominały o „milionach” – jednak żadne o prawie pięciu milionach osób na całym świecie.


Gazety scharakteryzowały marsze nie jako wymierzone w FARC, lecz przeciw „uprowadzaniu dzieci dla okupu, przemocy i zabijaniu”, jakby ich dziennikarze byli niezdolni do odczytania ogromnych napisów na transparentach. Lewicowa gazeta popierająca FARC posunęła się nawet do tego, że przedstawiła marsze zorganizowane spontanicznie za pośrednictwem internetu jako marsze zmanipulowane przez rząd. Inne pisma rozbrzmiewały sentymentami kolumbijskich lewicowych polityków, którzy opisali marsze jako wyraz „nienawiści i rasizmu,” co „przeszkadza dialogowi”.


Tracąc na „polu bitwy opinii publicznej” w Kolumbii, FARC musi zrekompensować to sobie na arenie międzynarodowej. Jego stronnicy na całym świecie, zamiast przyjąć do wiadomości niepopularność tej grupy, robią wszystko, co w ich mocy, by naprawić popsuty wizerunek.


Na przykład, wenezuelski prezydent Hugo Chavez nawołuje międzynarodową wspólnotę do oficjalnego uznania FARC-u, jako „sił zbrojnych”. Poprosił Unię Europejską o skreślenie tej grupy z listy organizacji terrorystycznych. Inni nawołują do negocjacji dokładnie w takim momencie, w którym jej definitywne pokonanie wydaje się bardzo prawdopodobne.


Sam FARC aranżuje emocjonujący akt uwolnienia trzech zakładników za pośrednictwem mediacji Hugo Chaveza. Warte uwagi jest to, że w listopadzie ub. roku FARC uzyskał poparcie School of the Americas. Protest odbył się w Fort Benning (Georgia). Propaganda pro-FARC-owska wciąż potrafi robić swoje.


Tymczasem odrzucenie FARC przez cały naród nie powinno pozostać niezauważone. Pięć milionów Kolumbijczyków przemówiło. Teraz nadszedł czas, aby reszta świata przyłączyła się do nich odrzucając FARC i odmawiając mu prawa do uprzywilejowanej pozycji na arenie międzynarodowej.


John Horvat II


Źródło: TFP.org, tłum. AS
Ks. bp Wiesław Mering przyjął od przedstawicieli Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi pamiątkową księgę z 22 424 podpisami wiernych, którzy w ten sposób zechcieli wesprzeć duchownych odważnie stających w obronie prawdy.
Anioł Stróż jest przy nas zawsze. Posłuszny poleceniu samego Pana Boga, wiernie trwa przy nas przez całe nasze życie. Jest z nami dniem i nocą, towarzyszy nam rano oraz wieczorem i wciąż toczy bój o nasze zbawienie. My jednak często zapominamy o jego obecności… Aby to zmienić Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi prowadzi kampanię „Aniele Stróżu, czuwaj nade mną!”, do udziału w której zachęcamy każdego.
28 grudnia, w uroczystość Świętej Rodziny, w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, zostanie odprawiona Msza Święta w intencji wszystkich osób biorących udział w naszej kampanii „Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną!”
Nasz kalendarz „365 dni z Maryją” z motywem przewodnim: „Papiestwo – skała, na której stoi Święty Kościół” pomoże Ci chwalić Boga i Najświętszą Maryję Pannę oraz na nowo odkryć duchowe skarby Kościoła. Zadzwoń do nas pod numer 12 423 44 23 lub odwiedź stronę www.365dni.kalendarzmaryjny.pl i odbierz swój egzemplarz z wizerunkami Fatimskiej Pani oraz dwunastu papieży Kościoła Katolickiego!
27 listopada obchodzimy 195. rocznicę objawień Najświętszej Maryi Panny w paryskim domu Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Siostra Katarzyna Labouré otrzymała wtedy od Matki Bożej jasne polecenie: – Postaraj się o wybicie medalika według tego wzoru. Wszyscy, którzy będą go nosili, dostąpią wielkich łask, szczególnie jeśli będą nosili go na szyi. Tych, którzy we mnie ufają, wieloma łaskami obdarzę.