Pełnomocnik rządu do walki z rodziną

2005-01-19 00:00:00

Egalitarna utopia

Przez prawie pół wieku nie udało się lewicy zbudować szczęśliwego społeczeństwa opartego na równości ekonomicznej, gdyż jak się okazało równość ekonomiczna może być tylko równością nędzarzy, którzy nic lub prawie nic nie posiadają i dzięki temu są równi. Po raz kolejny naturalna skłonność człowieka do posiadania własności prywatnej i jej pomnażania pokazała jak bardzo utopijne i sprzeczne z naturą były te pomysły. Nie ma i nie będzie równości w posiadaniu dóbr, gdyż jest to wynikiem naturalnych zdolności ludzi, które właśnie są zróżnicowane - jedni są bardziej zdolni od innych i potrafią lepiej pomnażać posiadane dobra.

Zatem zróżnicowanie stanów posiadania pomiędzy ludźmi jest czymś normalnym wynikającym z samej natury ludzkiej, co wielokrotnie było również potwierdzane w nauczaniu Kościoła. Równość ekonomiczna jest równością w braku dóbr, natomiast posiadanie dóbr automatycznie prowadzi do ekonomicznych nierówności. Nierówności ekonomiczne tworzą naturalną hierarchię pod względem stanu posiadania i stają się zachętą dla ludzi, aby po tej drabinie dążyli, stosownie do swych umiejętności, do pomnażania posiadanych dóbr. Posiadanie bogactwa nie jest bowiem grzechem, a jedynie niewłaściwa postawa czyniąca z niego przysłowiowego "złotego cielca" i najważniejszy cel życia człowieka.

Fiasko egalitarnej utopii na polu ekonomicznym jednak nie nauczyło niczego środowisk lewicowych, które po doprowadzeniu Polski na skraj ekonomicznej katastrofy były zmuszone dokonać tzw. transformacji ustrojowej przywracającej swobodę prywatnej przedsiębiorczości i możliwość pomnażania majątku osobistego.

Jednak lewica nie odstąpiła od utopijnego myślenia, którego celem jest poprawianie porządku ustanowionego przez Stwórcę i po raz kolejny pragnie obalić naturalny porządek rzeczy proponując budowę następnej wersji raju na ziemi.

Tym razem swoje egalitarne skłonności lewicowi rewolucjoniści przenieśli w sferę kultury i obyczajów, których podstawowym filarem i przekaźnikiem jest rodzina.

Jak również wiadomo głównym przekaźnikiem wiary i chrześcijańskich obyczajów oprócz Kościoła hierarchicznego jest rodzina oparta na związku małżeńskim, który w Kościele Katolickim został podniesiony do rangi sakramentu.

Stąd głównym celem ataku rewolucji kulturalnej, mającej na swych usługach przede wszystkim lewicujące media, jak i wyspecjalizowane agendy państwowe, stała się instytucja małżeństwa i rodziny. To właśnie przez ich obyczajową deformację i prawną degradację ma się dokonać ostateczna dechrystianizacja społeczeństw na drodze do budowy kolejnego raju pozbawionego Boga.

Rewolucja kulturalna, jak każda rewolucja dąży do obalenia porządku, aby zamiast niego ustanowić utopijny stan rzeczy, który można nazwać pseudo-porządkiem. Można by zapytać, jaki porządek ma być obalony i co zamiast niego ma być ustanowione.
Czy wierzysz w swojego Anioła Stróża? Co odpowiesz na to proste przecież pytanie? Będziesz się zastanawiał? Zaprzeczysz? A może, bo tak wypada, wciąż niepewnym jednak głosem stwierdzisz, że… oczywiście? A co odparł jeden z kleryków, zapytany w ten sposób przez św. Ojca Pio w San Giovanni Rotondo?
W pierwszy piątek miesiąca sierpnia o godzinie 15.00 w Bazylice Bożego Ciała w Krakowie odbędzie się comiesięczna wspólna Modlitwa Różańcowa w intencji Apostołów Fatimy i Przyjaciół „Przymierza z Maryją”.
Na Jasnej Górze, przed obliczem Matki Bożej, dwaj polscy hierarchowie – ks. bp Wiesław Mering i ks. bp Antoni Długosz – odważyli się powiedzieć prawdę: o zagrożeniach ideologii, polityki bez wartości, migracji niszczącej Europę.
Wiosną 2004 roku 54-letnia Francuzka Bernadette Marie Helene Vernamat wybrała się z pielgrzymką do Libanu, do grobu św. Charbela. Kobieta chorowała na złośliwego raka piersi i żołądka. Po spowiedzi i Komunii św. odmówiła cały Różaniec przy grobie świętego. Badania, które zrobiła po powrocie do domu, wykazały jej całkowite uzdrowienie. Tak działa ten wyjątkowy mnich z Libanu, za wstawiennictwem którego łaskę uzdrowienia otrzymały już tysiące osób.
Rankiem 16 lipca 1251 r., gdy Szymon Stock odmawiał piękną, ułożoną przez siebie modlitwę Flos Carmeli, wedle jego własnej relacji jaką zdał ojcu Piotrowi Swayngtonowi, swojemu sekretarzowi i spowiednikowi: "nagle ukazała mi się Matka Boża w otoczeniu wielkiej niebiańskiej świty i trzymając w ręce habit Zakonu, powiedziała mi: "Weź, Najukochańszy Synu, ten szkaplerz twego Zakonu, jako wyróżniający znak i symbol przywilejów, który otrzymałam dla ciebie i dla wszystkich synów Karmelu. Jest to znak zbawienia, ratunek pośród niebezpieczeństw, przymierze pokoju i wszechwieczna ochrona. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego".