Polaryzacja stała się faktem

2005-10-28 00:00:00

Zakończyła się już fiesta demokracji co parę lat angażująca nas w spektakle, w których jesteśmy zarówno widzami jak i aktorami. Czas spojrzeć na to, co się działo w ostatnich tygodniach z dystansem i przynajmniej spróbować rozeznać jakie role przyszło komu zagrać. Kto grał świadomie tworząc swoje scenariusze, kto był tylko "towarzyszem podróży", a kto stał z boku, nie zdając sobie sprawy z reżyserii niektórych fragmentów widowiska? Wreszcie, na ile zakładany wcześniej medialny scenariusz został zrealizowany? Ilu z nas angażowało niemal wszystkie swoje emocje bez refleksji nad przygotowywanymi dla nas wariantami wydarzeń i modyfikowanymi wedle potrzeby dnia i reakcji ludzi?

Wiemy jaki jest podział mandatów w parlamencie, w którym PiS zdobył miejsce pierwszoplanowe i znamy już wyniki ostatniej tury wyborów prezydenckich, w których Lech Kaczyński, wbrew medialnej nagonce i sondażowym zabiegom, został zwycięzcą. Nie sposób nie zauważyć, że to co się stało w Polsce jest częścią szerszego procesu polaryzacji, jaka w ostatnim czasie dała o sobie znać na całym świecie. Sprzyja ona z pewnością budzeniu sumień i refleksji nad stanem cywilizacji.

Wbrew marksistowskiej utopii zakładającej, iż to "byt określa świadomość" znów okazało się, że problemem numer jeden nie jest gospodarka. Było to widać zwłaszcza przed drugą turą wyborów prezydenckich w Polsce, kiedy to po stronie tzw. liberała stanęła niemal murem lewica i nawet jeden znany związkowiec, który niegdyś walczył o prawa robotników w PRL-u. Poparcie dane Donaldowi Tuskowi przez Jerzego Urbana, Marka Borowskiego, Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego było zapewne jedną z przyczyn jego klęski, skoro blisko 8 proc. elektoratu Tuska z pierwszej tury zdecydowało się przenieść swe głosy w drugiej turze na Lecha Kaczyńskiego.

Polacy, na przekór wszystkim grom z ostatnich tygodni i sondażowym zabiegom, dającym tydzień przed wyborami druzgocącą dziesięcioprocentową (sic!) przewagę Donaldowi Tuskowi, dokonali wyboru moralnego. Przewaga Kaczyńskiego nad Tuskiem okazała się niemal dokładnie tak duża, jaką ten ostatni miał w sondażach. Swoją drogą, ktoś wreszcie winien zająć się oceną rzetelności tzw. niezależnych ośrodków badań opinii publicznej, bo wydaje się jakoby nasze "niezależne ośrodki" biły na głowę wszystkie inne w tzw. demokratycznym świecie pod względem niewiarygodności wyników swoich badań. Pozostaje mieć nadzieję, iż jest to tylko wynik ich nierzetelnej pracy, nie zaś wykorzystywania ich do kreowania rzeczywistości...

Nie pomogła też wielka hucpa jaką w ostatnim czasie przygotowały nam media zdecydowanie promujące kandydaturę Donalda Tuska jako prawdziwego europejczyka, reprezentanta ludzi wolnych i człowieka otwartego, który nie będzie tworzył podziałów i urządzał polowań na czarownice. To kolejna klęska socliberalnych mediów, które roszczą sobie prawo do kreowania rzeczywistości społeczno-politycznej w Polsce. Frustracja po ogłoszeniu wyników niezgodnych z ich oczekiwaniami widoczna jest aż nadto w wielu powyborczych komentarzach.

Po wygranej Lecha Kaczyńskiego telewizyjne studia wyborcze, które zwykle wiele uwagi i komentarzy poświęcają ocenom wyników, w niedzielny wieczór nie miały zbyt wiele do zaoferowania oczekującym wnikliwej analizy. Niespodziewanie szybko zakończyły swoje relacje i przeszły nad tym do porządku dziennego nadając filmy i programy rozrywkowe. Za to poniedziałkowe komentarze aspirują do miana "bardziej wnikliwych". Oto dowiadujemy się z nich np., że Kaczyńskiego poparła wieś oraz ludzie biedni, starzy i niewykształceni, zaś Tuska młodzi, energiczni, "wolni" i mieszkający w dużych miastach. Nie sposób nie zauważyć przy tym owej "pokornej troski o lud", jaką demokraci-autorzy owych komentarzy okazują milionom tych, którzy myślą inaczej niż oni sami.

Tymczasem wybór z ostatniej niedzieli nie był wcale wyborem gospodarczym, ale właśnie moralnym. Pamiętajmy przy tym, że żaden z kandydatów nie był idealny, a sam Lech Kaczyński określa się niestety mianem centroprawicy. Jego wybór jest raczej wyborem pewnych symboli, odniesień i wartości, nie zaś zalet konkretnej osoby. Polacy chcą deklarowanej przez PiS i braci Kaczyńskich IV Rzeczpospolitej - rzeczywistego rozliczenia PRL, końca afer i ukarania ich sprawców. Chcą Polski bezpiecznej, sprawiedliwej, w której uczciwość jest cnotą, a nie naiwnością. Mapa wyborów również dobitnie uzmysławia o jaki wybór chodziło. Polska, jak niedawno USA, została podzielona na dwa bieguny.

Lech Kaczyński zdecydowanie wygrał na terenach, na których przywiązanie do tradycji i wiary katolickiej jest najsilniejsze - wschodnia i południowo-wschodnia Polska. Po stronie Donalda Tuska znalazły się tereny zachodniej i północno-zachodniej Polski - tereny mniej religijne, często, zwłaszcza na tzw. ziemiach odzyskanych, zamieszkałe przez ludzi oderwanych od wielopokoleniowej tradycji przodków i ich wartości. Mapa ta pokrywa się z przywiązaniem do Kościoła katolickiego w Polsce.

Mniej więcej wzdłuż przekątnej ciągnącej się od Przemyśla do Szczecina przebiega linia pokazująca nasilenie praktyk religijnych. I tak na polskiej mapie najbardziej katolickie są tereny południowo-wschodniej Polski (tam też Kaczyński otrzymał najsilniejsze poparcie), idąc zaś od Przemyśla do Szczecina wskaźnik ten stopniowo maleje, aż do terenów północno-zachodnich o najmniejszym zaangażowaniu religijnym. Ten dwubiegunowy podział przypomina w dużej mierze mapę ostatnich wyborów prezydenckich w USA, w których również zadecydowały wartości moralne i przywiązanie do tradycji.

Tereny tradycyjnie konserwatywne środkowego zachodu i południa poparły George'a W. Busha, zaś wschodniego wybrzeża i północy głosowały na Johna Kerry'ego. Jak w przypadku USA, tak i w Polsce wybór przebiegał ze względu na wartości moralne. To czego najbardziej bały się w ostatnim czasie tzw. autorytety i media w naszym kraju stało się faktem - silna polaryzacja ze względu na wartości: chrześcijańska tradycja, sprawiedliwość w rządzeniu, oczekiwanie na rozliczenie aferzystów, walka z przestępczością, obrona życia nienarodzonych, ochrona praw rodziny opartej na małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny.

Gratulując zwycięzcom, trzymajmy ich za słowo dla naszego dobra i dobra ich samych. Oby nie zaślepiła ich przedwczesna radość z wygranej, która dana jest zawsze ku pokrzepieniu przed dalszą walką. To tylko początek drogi, a nasza narodowa skłonność do fetowania zwycięstw przed ich faktycznym nadejściem, nieraz już doprowadziła nas do klęski.
Kluby „Polonia Christiana” w Warszawie i w Lublinie zapraszają na dwa spotkania z red. Pawłem Chmielewskim, na których podjęty zostanie intrygujący temat „III Sobór Watykański? Na placu budowy Kościoła Inkluzji”. O tym, czym ma być „Kościół Inkluzji” prelegent Klubów „Polonia Christiana”, Paweł Chmielewski, pisał niejednokrotnie, komentując wewnętrzną rewolucję przetaczającą się przez Kościół Powszechny. Spotkania z red. P. Chmielewskim będą dobrą okazją do wyrobienia sobie własnej opinii na temat zagrożeń, jakich jeszcze być może nie dostrzegamy. Współorganizatorem spotkania w Lublinie jest Klub Inteligencji Katolickiej im. Prof. Czesława Strzeszewskiego w Lublinie.
Czy i jaką przyszłość mają relacje polsko-ukraińskie? Co z milionami Ukraińców w Polsce? Czy są szanse na zawieszenie broni za naszą wschodnią granicą i jak rzutuje to na bezpieczeństwo Polski? Zapraszamy Państwa na kontynuację zapoczątkowanego w Krakowie cyklu spotkań „Polska - Ukraina. Jakie sąsiedztwo?”. Kolejne spotkania organizujemy w Olsztynie i Elblągu.
Nasze Kluby w Pilźnie i Rakszawie organizują spotkania w ramach cyklu mającego na celu przywrócenie pamięci o wielkim biskupie, Polaku i patriocie - abp. Zbigniewie Szczęsnym Felińskim. Warto, przyjść, posłuchać i podyskutować o tej postaci oraz podobnych do niego wzorach świętości i polskości, i to w dodatku w obecności relikwii świętego hierarchy.
We wtorek 16 kwietnia br. prof. Marek Czachorowski w Klubie „Polonia Christiana” wygłosi wykład pt. „Spór o etykę św. Tomasza z Akwinu”. Mimo dużego upływu czasu nauka, jaką pozostawił on Kościołowi jest wciąż żywa i warta osobistego odkrywania. Zapraszamy więc do Warszawy na spotkanie z prof. Czachorowskim i rozważania o schedzie naukowej oraz religijnej, formującej od wieków wiernych Kościoła Rzymskiego.
Już w czwartek 11 kwietnia spotykamy się w Warszawie, by zaprotestować przeciwko zbrodniczej polityce tzw. „koalicji 13 grudnia”. Mowa o czterech nieludzkich i łamiących konstytucję projektach ustaw, pozwalających na zabijanie poczętych dzieci. Polacy nie mogą milczeć, gdy politycy próbują legalizować zabijanie bezbronnych ludzi. Prosimy o przybycie na wyznaczone miejsce zbiórki oraz poinformowanie znajomych.