Święte wzory
 
Św. Klemens Maria Hofbauer – wytrwały Apostoł Warszawy i Wiednia
Adam Kowalik

Gorliwy redemptorysta, znany doskonale mieszkańcom Warszawy i Wiednia. Mimo ogromu trudności, Klemens Maria Hofbauer konsekwentnie niósł prawdę o Jezusie Chrystusie, w duchu zakonu, którego był aktywnym członkiem…

Przyszedł na świat 26 grudnia 1751 roku w Tasowicach na Morawach jako dziewiąte dziecko Pawła i Marii z domu Steer. W tym samym dniu został ochrzczony i otrzymał imię Jan. Jego ojciec Paweł Hofbauer był Czechem, pochodził z Budziejowic i pierwotnie nazywał się Dworzak. Jednak osiadłszy we wsi zamieszkanej przez Niemców, zmienił nazwisko na Hofbauer.

 Teraz On będzie twoim ojcem
 

Beztroskie dzieciństwo zakończyło się dla chłopca bardzo wcześnie. Pod koniec 1758 roku zmarł mu ojciec. W tym dniu, spodziewająca się dwunastego dziecka matka, zaprowadziła go przed wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego i powiedziała: Teraz On będzie twoim ojcem.

Maria Hofbauerowa była mocną i zaradną kobietą. W dzieciach starała się zaszczepić kult Matki Bożej oraz zamiłowanie do modlitwy. Jan uwielbiał prowadzić rodzinny Różaniec. Chętnie chodził do kościoła, by adorować Najświętszy Sakrament i służyć do Mszy Świętej.


Od najmłodszych lat marzył o kapłaństwie. Niestety, rodziny nie było stać na sfinansowanie jego nauki w szkole. Zaczął więc terminować u piekarza. Po zdobyciu tytułu czeladnika, wyruszył pieszo do Rzymu. Podczas pielgrzymki upatrzył sobie pustelnię, do której niedługo potem wrócił, by przez kilka miesięcy oddawać się kontemplacji, postom i umartwieniom. To w tym czasie zaczął używać imienia Klemens. Nadał mu je biskup Tivoli Barnaba Chiaramonti (późniejszy papież Pius VII), wręczając mu strój pokutnika.


Powróciwszy do kraju, Klemens uzupełnił wykształcenie w szkole norbertanów w Klosterbruck, ciągle jednak nie mógł zebrać środków na sfinansowanie nauki w seminarium. W końcu jednak Pan Bóg nagrodził jego wysiłki. Spotkane przypadkowo przy wiedeńskiej katedrze św. Szczepana kobiety, obiecały opłacić mu studia teologiczne.


Słuchaczem uniwersytetu wiedeńskiego został 29-letni Hofbauer w okresie bardzo trudnym dla Kościoła. W społeczeństwie, a zwłaszcza wśród jego wyższych warstw, szerzył się sceptycyzm. Choroba niedowiarstwa dotknęła także duchownych. Hof­bauer z przykrością i zniecierpliwieniem słuchał heretyckich twierdzeń padających z katedry. Raz nie wytrzymał i zwrócił uwagę profesorowi, że to co wykłada, jest niekatolickie, po czym wyszedł z sali. Co ciekawe, po latach ów wykładowca podszedł do niego na ulicy w Wiedniu i podziękował za to napomnienie, które stało się dla niego katalizatorem przemiany i powrotu na ścieżkę autentycznej wiary.

Pan też zostanie jednym z nich…

 

W 1784 roku, wraz z młodszym kolegą akademickim, Tadeuszem Hüblem, udał się z pielgrzymką do Rzymu. Podczas wędrówek po świątyniach Wiecznego Miasta natknęli się na kościółek św. Juliana. Zagadnięty ministrant poinformował Klemensa, iż świątynia należy do zgromadzenia redemptorystów. – Pan też zostanie jednym z nich – dodał chłopiec rezolutnie. Klemens odebrał te słowa jako znak. Gdy jeszcze dowiedział się, że zgromadzenie założył przed półwieczem neapolitański biskup Alfons de Liguori, którego pisma duchowe znał i cenił, nie zastanawiał się długo i złożył podanie o przyjęcie. Wkrótce Hübl poszedł jego śladem. 24 października 1784 r. obaj otrzymali habit zakonny, a po niespełna pół roku nowicjatu złożyli śluby. Następnie przez kilka miesięcy w domu zgromadzenia w Frosinone uzupełniali wiedzę, a 29 marca 1785 r. przyjęli święcenia kapłańskie.

Wkrótce przełożeni wysłali obu zakonników do Austrii z zadaniem przeszczepienia zgromadzenia na tamte tereny. Gdy okazało się to niemożliwe (właśnie cesarz Józef II zlikwidował 800 klasztorów), zapadła decyzja, żeby obaj młodzi redemptoryści podjęli pracę na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego, przyłączonych do Rosji. Z tym zamiarem w lutym 1787 roku ojcowie Klemens i Tadeusz przyjechali do Warszawy. Tu nastąpiła zmiana planów i ostatecznie zostali na miejscu, by podjąć pracę duszpasterską wśród mieszkających w Warszawie Niemców. Na zaproszenie Bractwa św. Benona osiedli przy kościółku pod wezwaniem patrona bractwa.

Benonici

 

Działalność o. Hofbauera oraz coraz liczniejszych współbraci szybko wykroczyła poza opiekę nad imigrantami. Benonici (tak powszechnie nazywano ich w Polsce) stali się dobroczyńcami ubogich warstw ludności. Założyli szkołę. Imponowali także rozmachem działalności duszpasterskiej. W kościele pw. św. Benona nieprzerwanie prowadzono misje. O skali tej pracy wiele mówi plan dnia powszedniego. Zaczynała go Msza św. śpiewana, po której głoszono katechezę w języku polskim. Potem następowały kolejno: nabożeństwo ze śpiewem gregoriańskim, kazania po polsku i niemiecku, uroczysta liturgia z muzyką, ponownie kazanie w języku niemieckim, nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, kolejne kazanie po polsku, Droga Krzyżowa i inne nabożeństwa, a na koniec modlitwa wieczorna. Naturalnie w niedziele i święta program był jeszcze bogatszy.


Wbrew przesądom racjonalistów, widzących w Kościele wielką instytucję charytatywno‑wychowawczą, Klemens Hofbauer bardzo dbał o oddawanie chwały Bogu przez zapewnienie nabożeństwom jak najwspanialszej oprawy. Przede wszystkim główna Msza dnia odprawiana była z udziałem chóru i liczącej co najmniej 24 skrzypków orkiestry. Ołtarz zawsze tonął w kwiatach i jarzył się blaskiem wielkiej ilości świec. Celebrans sprawował Najświętszą Ofiarę we wspaniałych szatach liturgicznych. Na honorowym miejscu kładziono ozdobną Biblię.


Ważne miejsce w pracy misyjnej benonitów zajmowało szafarstwo sakramentów świętych. Codziennie, od wczesnego rana do późnego wieczora, kapłani spowiadali oraz udzielali Komunii Świętej. W ciągu dwóch dekad pobytu redemptorystów w Warszawie, liczba rozdanej Eucharystii w ciągu roku wzrosła z 2 tys. do 140 tysięcy!

 W Wiedniu…

 

Jeżeli ktoś myśli, że Polska jako katolicki kraj zapewniała benonitom komfortowe warunki pracy, ten się grubo myli. Ojcowie narażeni byli nieustannie na napaści ze strony miejscowych jakobinów, którzy nie stronili od rozpowszechniania pomówień, wysyłania anonimów i donosów do władz, a nawet napadów fizycznych.


Niestety, owocnej pracy duszpasterskiej kres położyli Francuzi, a konkretnie marszałek Davout, który nakazał benonitom opuścić terytorium Księstwa Warszawskiego. Za pretekst posłużyły zamieszki, które wybuchły w kościele podczas procesji rezurekcyjnej, notabene sprowokowane przez francuskich oficerów.


Wyrzucenie redemptorystów z Polski postawiło przed o. Hofbauerem pytanie, gdzie się udać. Położenie placówki w szwajcarskim Jestetten, założonej osobiście przez niego podczas jednej z kilku podróży po Europie, jakie odbył na przełomie XVIII i XIX w., było niepewne. Ostatecznie postanowił więc spróbować szczęścia w Wiedniu. Początkowo zamieszkał tam bez żadnego przydziału duszpasterskiego, nachodzony przez niechętną mu policję. Dopiero w 1809 roku rozpoczął pracę wśród imigrantów z Włoch. Potem został kapelanem sióstr urszulanek. Z czasem rozszerzał się krąg ludzi, na których ów znamienity kapłan oddziaływał. Jego kierownictwu duchowemu poddali się m.in. tacy wybitni ludzie, jak: prawnik i ekonomista Adam Müller, historyk Fryderyk Schlosser, literat Fryderyk Schlegel… Podobnie jak w Warszawie, święty starał się, by odprawiane przez niego nabożeństwa były pełne splendoru przynależnego Bogu, a kazania łatwo trafiały do świadomości słuchaczy.

Droga na ołtarze

 

Mimo wszystko sukces o. Klemensa Hofbauera jako wziętego kaznodziei i przewodnika dusz nie zaowocował za jego życia rozkwitem działalności redemptorystów w monarchii naddunajskiej. Nieomal do śmierci, która nastąpiła 15 marca 1820 r., formalnie groziła mu ekstradycja jako członkowi nieuznawanego przez państwo zgromadzenia zakonnego. Odpowiedni dekret legalizujący działalność synów duchowych Alfonsa Liguoriego został podpisany kilka dni później.


29 stycznia 1888 r. papież Leon XIII dokonał beatyfikacji o. Klemensa Hofbauera. Z kolei 20 maja 1904 roku św. Pius X wyniósł Apostoła Warszawy i Wiednia na ołtarze jako świętego. Jego wspomnienie liturgiczne przypada 15 marca.