Święty Jan Kapistran - wielki kaznodzieja i krzyżowiec

2009-10-23 00:00:00
Święty Jan Kapistran - wielki kaznodzieja i krzyżowiec

Pracując codziennie, przez 40 lat nauczał wiernych, nawracał heretyków i bałwochwalców, naprzód we Włoszech, potem w Niemczech, na Słowiańszczyźnie i na Węgrzech. Przez lat 6 będąc generałem obserwantów, wiele się przyczynił do zaprowadzenia koniecznej u nich reformy. Gdy właśnie podówczas sekta fratricellów i lizochów zakłóciła spokój we Włoszech przez zbytnie wywyższanie ubóstwa, tajemne schadzki, odrzucanie praw kościelnych i rozpustę, Papież rozkazał Kapistranowi, aby ich przekonywał o błędzie i nawrócił. Jan chlubnie się z tego wywiązał.

Z takim samym powodzeniem w Rzymie głosił kazania do żydów. Już wtedy w całych Włoszech słynął jako znakomity kaznodzieja: dokąd się obrócił, spieszyły za nim tłumy pobożnego ludu, miasta zapraszały go do siebie z kazaniami, choćby tylko na jeden dzień, na jego spotkanie zbiegały się masy ludu i duchowieństwa, z nadzwyczajną okazałością i weselem, najobszerniejsze kościoły nie mogły pomieścić słuchaczów, tak, iż częstokroć musiano mu stawiać kazalnice na rynkach i polach.

Daleko ważniejszą misję otrzymał Kapistran w r. 1451. Po zakończeniu soboru konstancjańskiego (1418), w Czechach zawrzała okropna wojna; daremnie ojcowie bazylejscy usiłowali (1431) pojednać zwaśnione strony: husyci, przez długi czas zakłócając spokój Kościoła, pustoszyli własną ojczyznę. Opiekujący się małoletnim Władysławem Pogrobowcem Fryderyk III, cesarz, pragnąc przywrócić spokój nieszczęśliwemu krajowi, za radą Eneasza Sylwiusza, udaje się do Papieża, z prośbą o przysłanie głośnego z prac apostolskich Kapistrana.

Mikołaj V wyprawił świętego męża w charakterze swego legata, wkładając nań obowiązek uśmierzenia krwawych walk husyckich i wzmocnienia podkopanej w Niemczech powagi Kościoła.

Kapistran, spiesząc do Wiednia z 12 towarzyszami (w czerwcu 1451 r.), po drodze naucza i wzywa do pokuty. Obok niesłychanej potęgi słowa, powagi wieku (miał lat 66), młodzieńczej czerstwości i (mimo umartwionego żywota) zawsze rumianej i wypogodzonej twarzy, dziwnie dźwięcznego i donośnego głosu, co wszystko wymownie oddziaływało na słuchacza, posiadał dar uzdrawiania, a tak wszędzie i grzeszników nawracał i chorych leczył.

Im bliżej był Wiednia, tym liczniejsze spotykał rzesze pobożnych, głosił kazania na otwartych miejscach; pragnący widzieć jego osobę wchodzili na drzewa, mury i dachy, a szczęśliwym się mienił, kto się mógł dotknąć jego szaty.

Przez całą Karyntię, Styrię i Austrię wszędzie występowały tłumne procesje na jego przyjęcie, a w Wiedniu 100 000 osób wszelkiego stanu otaczało jego kazalnicę na placu przy katedrze św. Szczepana.

Posiadając tylko włoski i łaciński język, nie mógł być rozumianym przez ludu któremu księża tłumaczyli jego słowa; mimo to sprawiał skutki nadzwyczajne: obfite łzy i łkania, liczne i stanowcze nawrócenia, zgoda nieprzyjaciół, naprawa szkód i zgorszeń były owocem jego trudów. Kobiety wyrzekały się zbytku i próżności, kupcy nieprawego zysku, młodzież porzucała świat i wstępowała do klasztorów. Wielu z uczonych i akademików wiedeńskich, wielu członków najznakomitszych rodzin przyjąwszy z rąk Jana habit bernardyński, poświęciło się na służbę Bożą i usługę bliźnich.

W końcu lipca t. r. wybrał się do Czech, głównego celu swego posłannictwa; gdy jednak z powodu przeszkód stawionych przez husytów nie mógł wejść do tego kraju, mimo kilkakrotnych usiłowań i przydanej mu od cesarza straży, pracował na pograniczu lat kilka, i przez kazania, rozmowy, katechezy i pisma walczył z błędami sekciarzy. 

W gronie nawróconych przez niego 11 000 husytów było wielu duchownych i magnatów. Z takim powodzeniem pracował w Ołomuńcu i Bernie, potem w Chebie (Eger w Czechach nad granicą bawarską) i Fryburgu; objeżdżając kraje niemieckie, głosił kazania w Turyngii, Saksonii, w Erfurcie (do 60 000 słuchaczów), Weimarze, Halle, Lipsku, Norymberdze, Ratyzbonie, Dreźnie, Budziszynie, Magdeburgu, Bambergu itp. Wszędzie stanowczo wpłynął na poprawę skażonych obyczajów, a we Wrocławiu podkopał przewagę husytów i założył klasztor dla współbraci.

Odgłos świetnych i bogatych w skutki prac Jana doszedł i do Polski. Dbały o dobro swych owieczek kard. Oleśnicki, bp krakowski, napisał doń (2 sierpnia 1451 r.) uprzejmy list, zapraszając na misję do swej diecezji; toż powtórzył król Kazimierz (z Gródka we wrześniu t. r.), obiecując „kochanemu ojcu obfite żniwo w swym państwie, mianowicie na Rusi, gdzie nie zbywa na takich, co głosu jego gotowi posłuchać i pójść drogą przez niego wskazaną". Pomimo gorących próśb kardynała i króla, mimo wywołanego żądaniem kardynała rozkazu papieskiego i jeszcze dwóch listów Oleśnickiego (r. 1452 i 53), Jan pragnąc nawrócenia Czech, został jeszcze na ich pograniczu w Germanii, gdzie go książęta wzywali na zjazdy, a biskupi chcieli mieć w swych diecezjach, i dopiero 28 sierpnia 1453 r. przybył z Wrocławia do Krakowa, w towarzystwie biskupiego delegata ks. Jana Długosza i wielu panów.

Jan Kapistran opuścił Kraków 14 maja 1454 r., z powszechnym żalem, odprowadzony przez niezliczone tłumy wielbicieli wszelkiego stanu, płci i wieku, dwie mile za miasto, gdzie pożegnawszy się z kardynałem, prałatami, mnogim klerem i całą rzeszą, puścił się do Wrocławia.

Ale Bóg zgotował dlań obfite jeszcze żniwo na Wschodzie. Gdy Turcy, po zdobyciu Konstantynopola w 1453 r., zapragnąwszy opanować całą Europę i zatknąć półksiężyc na murach Wiednia i Rzymu, wtargnęli do Węgier i oblegali Belgrad, wtedy książęta chrześcijańscy, zagrożeni strasznym niebezpieczeństwem ze strony dzikich azjatów, obrócili oczy na Jana, jako męża osobliwego i wyrocznię swego czasu. W roku 1455 Jan stanąwszy na sejmie w Neustadt, zachęcał książąt i lud do walki z nieprzyjacielem. Eneasz Sylwiusz, błagając go o połączenie swym wpływem stronnictw, by tym skuteczniej działać przeciwko wrogom, w te się doń odzywa słowa, które nam dosadnie malują ówczesne rozprzężenie obyczajów: „Wykorzeń gnuśność, pychę i łakomstwo, trzy plagi, sprowadzające na Kościół jarzmo tureckie”.

Powołany do zagrożonych niebezpieczeństwem Węgier, pracuje tam Jan niezmordowanie przez cały rok, zachęca słowem i listami do wyprawy krzyżowej, doradza papieskiemu legatowi, a przemierzając Węgry, Siedmiogród, Wołoszczyznę i Mołdawię, wszędzie gromadzi wojsko, kojarzy zgodę między przywódcami, współdziała przy odrzuceniu pierwszego planu walki i wyborze naczelnego wodza, wyprawia posłów, rozpisuje listy na wszystkie strony, słowem, jest duszą wszelkich wojennych działań. W roku 1456 rozpoczęła się krucjata: Jan Kapistran spotkał się w Peterwardein z węgierskim hetmanem Janem Hunyady.

Tym to dwóm Janom zawdzięcza chrześcijaństwo złamanie potęgi nieprzyjaciół pod murami Belgradu i wyrwanie z największego niebezpieczeństwa. Bo kiedy chrześcijańscy wojownicy byli już gotowi ustąpić przewadze muzułmańskiej, Jan stanąwszy w miejscu najzaciętszej walki, w głębokim przekonaniu, że wyznawcy prawego Boga muszą zwyciężyć, spieszy z krzyżem w ręku przeciwko nacierającym Turkom i gorącymi słowy i własnym przykładem zagrzewa cofających się żołnierzy do nowego starcia. Hunyady ośmielony przez Jana, uderza na trzykroć liczniejszego wroga i stanowcze odnosi zwycięstwo na Dunaju, a drugie przy twierdzy 22 lipca 1456 roku. Poległo tam 24 000 Turków. 300 dział i wszystkie wojenne przybory stały się łupem zwycięzców. Ocalały tym sposobem Węgry, odetchnęła Europa i Kościół. Ubogiego mnicha, sprawcę powszechnej radości, naoczny świadek zwie wodzem całej wyprawy.

Wkrótce po odniesionym tryumfie umarli obaj bohaterowie: Hunyady 11 sierpnia, Jan 23 października w Willaku. [...]. W poczet świętych policzył Jana Kapistrana Aleksander VIII w roku 1690, ale dopiero Benedykt XIII w 1724 r. wydał bullę kanonizacyjną. Kościół Powszechny wspomina go w dniu 23 października.
Ks. M. S.

Za: Encyklopedia Kościelna pod red. x. M. Nowodworskiego
– Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu: jeżeli się podporządkuje pod Prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się – usłyszała podczas jednego z objawień Rozalia Celakówna, polska mistyczka żyjąca w pierwszej połowie XX w. Między innymi o treści tego objawienia i misji, którą otrzymała ta wizjonerka, możemy przeczytać w książce Proroctwa nie lekceważcie! Przepowiednie dla Polski autorstwa Pawła Kota i Adama Kowalika.
Jak wygląda sytuacja obrony życia w Polsce? O tym debatowano w warszawskim Klubie Stańczyka podczas konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi, wskazując na szerokie spektrum problemu: od cywilizacyjnego, aż po głęboko duchowe.
Klub Polonia Christiana w Krakowie oraz Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi zapraszają na wyjątkową i niezwykle ważną konferencję pt. „Czy Polsce grozi kolejny rozbiór?”. Wydarzenie to jest organizowane w związku z 230. rocznicą III rozbioru Polski, który na 123 lata wymazał naszą Ojczyznę z map świata.
– Kult Świętej Rodziny przychodzi w samą porę, aby leczyć rany zadane rodzinom chrześcijańskim przez ducha tego świata – pisał już ponad sto lat temu katolicki misjonarz i nauczyciel ks. Jan Berthier. Ponieważ słowa te nie straciły nic na swojej aktualności, a kryzys rodzin niestety wciąż się pogłębia, Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi postanowiło zorganizować kampanię „Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną!”
Każdy ma prawo do życia! W dobie najniższego w historii poziomu dzietności w Polsce, konieczne jest głośne przypomnienie, że każde życie jest bezcenne i wymaga opieki, a samo rodzicielstwo promocji!