Felieton
 
Kto pójdzie do Nieba?
Jerzy Wolak

Każdy, kto tylko zechce. Brzydko pachnie herezją apokatastazy? Niesłusznie, ponieważ to stara, powszechnie uznana prawda katolicka. Żeby trafić do Nieba, należy tego chcieć. Bo w istocie niewiele więcej możemy. Człowiek sam się nie zbawi – upewnia o tym szósta prawda wiary: Łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Trzeba zatem chcieć, a Pan Bóg zajmie się resztą.


Jedyna trudność to wytrwać w tej chęci. Ale czyż w istocie nie jest to trudność pozorna? Przecież gdy człowiek naprawdę czegoś pragnie, to uporczywie do tego dąży pomimo wszelkich przeszkód. Ot, chociażby ten, który pragnie zdrowia, będzie z radością i niekłamaną ochotą stosował się do wszystkich zaleceń zdrowotnych i unikał wszystkiego, co mogłoby mu zaszkodzić. A czymże jest cielesne zdrowie wobec perspektywy wiecznego uzdrowienia duszy? Zwłaszcza gdy spływa na człowieka strumień Bożej łaski?


Co więcej, ekonomia zbawienia uczy, że nawet jeśli zachcianka niebieskiego bytowania najdzie kogoś dopiero w godzinę śmierci po grzesznym życiu, Pan ją spełni – dowodzi tego przypadek jednego z łotrów współukrzyżowanych z Chrystusem. Ale to sprawa równie łatwa, co trudna – jak wskazuje pięćdziesięcioprocentowy rozkład preferencji wśród wspomnianych ­łotrów…


Człowiek, który prawdziwie chce iść do Nieba, niechybnie tam trafi. Nie trzeba ginąć męczeńską śmiercią, jak święty Szczepan, by widzieć Niebo otwarte (Dz 7,56). Wystarczy świadomość, że Syn Boży otworzył je dla nas szeroko i czeka na każdego, kto zdąża prostą drogą ku Bramie Niebieskiej.


Człowiek, który prawdziwie chce iść do Nieba, nie zabłądzi w drodze. Na każdym rozstaju, jakich z pewnością nie braknie na szlaku jego życia, skrupulatnie sprawdzi dalszą trasę w niezawodnym przewodniku – Magisterium Kościoła, by upewniwszy się co do słuszności wyboru, niezwłocznie ruszyć dalej.


Proste? Proste. Wystarczy chcieć.