Tematem niniejszego wykładu są zagrożenia, jakie dla obecnego kształtu i dalszego istnienia cywilizacji chrześcijańskiej płyną ze strony ruchu nowej lewicy – jej działań na polu politycznym i kulturowym. Ponieważ oba użyte tu określenia – „cywilizacja chrześcijańska” oraz „nowa lewica” – mają charakter bardzo ogólny i wieloznaczny, sądzę, że najlepiej byłoby zacząć od próby ustalenia ich przybliżonego choćby znaczenia.
1.
Cywilizację chrześcijańską można określać na różne sposoby, odwołując się zarówno do sfery materialnej, jak i ideowej. Na płaszczyźnie materialnej można np. przyjąć geograficzne kryterium przynależności do cywilizacji chrześcijańskiej i utożsamiać ją z tym, co określa się (równie ogólnie) mianem cywilizacji zachodniej czy po prostu Zachodu, zaliczając tu kraje Europy, Ameryki Północnej oraz Australię i Nową Zelandię.
Takie określenie jest jednak z oczywistych względów niewystarczające, gdyż musielibyśmy wówczas wykluczyć z cywilizacji chrześcijańskiej kraje Ameryki Południowej, Azji i Afryki, a trudno zaprzeczyć, że wiele z nich związana jest dziś z chrześcijaństwem bliżej niż np. Holandia czy Czechy.
Również Rosja, kraj prawosławny, lecz należący w dużej części do Azji, nie może być z wielu względów wyrzucony poza obszar chrześcijaństwa. Widać więc, że określenie „cywilizacja chrześcijańska” nie pokrywa się z geograficznie rozumianym pojęciem „cywilizacji zachodniej”.
Można również – nadal odwołując się przede wszystkim do płaszczyzny materialnej – próbować charakteryzować cywilizację chrześcijańską przez odniesienie do pewnych rozwiązań natury politycznej czy ekonomicznej. Z takiej perspektywy cywilizacja chrześcijańska charakteryzowałaby się uprzywilejowaniem – pod względem politycznym – liberalnej demokracji, pod względem ekonomicznym zaś – gospodarki wolnorynkowej. Tego typu charakterystykę znaleźć można często u myślicieli, którzy starają się wywieść akceptowane dziś niemal powszechnie rozwiązania z jakichś wątków obecnych w szeroko rozumianym chrześcijaństwie: niemal sto lat temu Max Weber starał się pokazać, że istnieje związek między kapitalizmem a protestancką koncepcją człowieka i pracy, niedawno zaś amerykański filozof Michael Novak pokazywał, że istnieje ścisły związek między katolicyzmem a wolnym rynkiem.
Być może tego rodzaju genetyczne powinowactwo rzeczywiście da się wykazać, trudno jednak wyprowadzać stąd wniosek o ścisłym związku chrześcijaństwa z określonymi rozwiązaniami natury politycznej czy ekonomicznej. Fakt, że przez wieki chrześcijaństwo doskonale funkcjonowało w ramach politycznego monarchizmu i ekonomicznego feudalizmu pokazuje, że sama forma ustrojowa nie jest tu tak istotna, jak pewne realizowane w jej ramach treści. Zresztą przykład krajów Europy Wschodniej, a zwłaszcza Polski, pokazuje, że mimo narzuconego ustroju totalitarnego – politycznie i ekonomicznie antyliberalnego i antydemokratycznego – można było nadal pozostawać w orbicie cywilizacji chrześcijańskiej.
W związku z tym wydaje się, że rozsądniej byłoby poszukiwać cech charakterystycznych dla cywilizacji chrześcijańskiej nie w sferze materialnej, lecz duchowej czy ideowej. Wydaje się, że tam właśnie należałoby szukać cech, które stanowiłyby o spójności owej „cywilizacji” niezależnie od zjawisk natury geograficznej, politycznej czy ekonomicznej.