Środowiska – Zwyczaje – Cywilizacje
 
Święta Rodzina
Leonard Przybysz

Tyle dziś mówi się o rodzinie. Nierzadko jednak zapominamy o absolutnym jej wzorze, którym jest Święta Rodzina z Nazaretu. To właśnie ona jest motywem przewodnim zaprezentowanego tutaj fresku XIX‑wiecznego malarza włoskiego Modesta Faustiniego.

 

Święty Tomasz z Akwinu uczył, że celem sztuki sakralnej jest jak najwspanialsze przybliżenie wiernym Boga. Poprzez takie przedstawienie Stwórca staje się człowiekowi bliższy.

 

Pozwólmy sobie na krótkie rozważania, kontemplując wspomniany fresk, który możemy podziwiać w kaplicy hiszpańskiej sanktuarium w Loreto.

Spójrzmy na świętego Józefa. Pochłonięty pracą, spogląda na najukochańsze Osoby – Jezusa i Maryję. Najświętsza Panna, siedząc na zdobnym fotelu, można rzec – tronie, z zaangażowaniem uczy Swego kilkuletniego Syna prawd wiary. Postawa Jezusa wobec Matki jest wzruszająca. Pełen nabożnej czci Syn ma złożone ręce, jakby chciał powiedzieć: Bardzo dziękuję kochana Matko za to wszystko, czego mnie uczysz!. Młody Jezus jest całkowicie oddany Jej i świętemu Józefowi. Złożone ręce symbolizują również pokorę i posłuszeństwo. On – wieczne Słowo Boże, wszechmocna i wszechwiedząca Druga Osoba Boska, daje nam Swą postawą tak cudowny przykład.

 

Trudno jest znaleźć słowa, by w sposób odpowiedni opisać sakralną atmosferę panującą w nazaretańskim domu. I jeśli mielibyśmy taką możliwość, by choć przez kilka minut móc podglądnąć Świętą Rodzinę przez dziurkę od klucza i usłyszeć ich niebiańskie głosy, to – jestem pewien – byłby to nasz najszczęśliwszy moment w życiu.

 

A teraz zwróćmy nasz wzrok na drugi obraz, namalowany przez nieznanego autora w XX wieku. W założeniu także ma przedstawiać Świętą Rodzinę. Czy ten wizerunek skłania nas do kontemplacji? Śmiem twierdzić, że nie! Zdeformowane postacie, twarze jakby ciosane siekierą, bez oczu, bez ust i nosa… A przecież to właśnie twarz jest „lustrem” odbijającym wnętrze człowieka.

 

Celem sztuki chrześcijańskiej jest możliwie jak najdoskonalsze propagowanie zdrowej doktryny. Niestety, estetyka i „duch” tego drugiego obrazu nie sprzyjają temu celowi.

 

W tych rozważaniach wypadałoby zadać sobie pytanie, jaka jest nasza reakcja na te dwa dzieła? Jakie są nasze odczucia? Czy zdajemy sobie sprawę, jaka jest między nimi różnica, czy raczej patrzymy na to z obojętnością? Bycie obojętnym przyzwyczaja naszą duszę do tego co brzydkie. To z kolei wprowadza do naszego wnętrza zamęt i zobojętnienie na piękno. To trochę tak jak osoba, która pije wyłącznie wina złej jakości i nie potrafi już odpowiednio ocenić dobrego wina.

 

Szanowny Czytelniku, jeślibyś dostał w prezencie oba te obrazy, który byś powiesił na ścianie swojego domu?

 

Leonard Przybysz