Temat numeru
 
To szkoła wiary i pokory!

Irena i Kazimierz Wanatowie ze Świdnicy w niespełna 5 lat odwiedzili ponad 50 sanktuariów maryjnych i kilkadziesiąt miejsc pielgrzymkowych w Europie. Co nimi kieruje? Przede wszystkim mocna wiara i ufność w Bożą dobroć. Państwo Wanatowie w rozmowie z Dorotą Matacz-Bajor postanowili podzielić się z Czytelnikami „Przymierza z Maryją” swoimi przeżyciami i doświadczeniami.

 
Dlaczego zdecydowali się Państwo wyruszyć na długi, pielgrzymi szlak?

 

– To na pewno nie była spontaniczna decyzja. Dojrzewaliśmy do tego powoli. Wszystko zaczęło się w 2010 roku, kiedy oboje z żoną przeszliśmy na emeryturę. Mając trochę więcej czasu, postanowiliśmy wybrać się do rodziny na Podkarpaciu. Przy okazji nawiedziliśmy Sanktuarium Maryjne w Leżajsku, Kalwarię Zebrzydowską i Częstochowę. Tu, u stóp Matki Bożej, w szczególnym dla nas miejscu, dziękowaliśmy Jej za wszelkie otrzymane łaski, prosiliśmy o opiekę i wsparcie na dalsze lata życia. Ta wizyta i cała nasza ówczesna podróż była dla nas wielkim przeżyciem duchowym i dała wiele do myślenia. Przekonaliśmy się bowiem, że taki sposób spędzania wolnego czasu – niezwykle wartościowy i budujący – jest tym, czemu chcielibyśmy się poświęcić na emeryturze. Jako czciciele Matki Bożej postanowiliśmy, że odwiedzimy wszystkie znane sanktuaria maryjne w Europie.

 
I zaczęli Państwo od…

 

– Po odwiedzeniu kilkunastu miejsc poświęconych Matce Bożej w Polsce, zdecydowaliśmy, że w pierwszej kolejności pojedziemy niedaleko – do Czech i na Słowację. Nie jesteśmy już bowiem osobami młodymi, do tego żyjemy z niewielkich emerytur i mieliśmy obawy, czy podołamy. Zapakowaliśmy się jednak do naszego małego samochodu i, licząc na Bożą pomoc, ruszyliśmy w drogę. Nie stać nas na drogie hotele, więc zdaliśmy się na własny prowiant i noclegi głównie w gościnnych klasztorach i sanktuariach. Odwiedziliśmy Welehrad, Świętą Górę, Starą Boleslav w Czechach i Lewoczę na Słowacji. Wszystkie te miejsca wywarły na nas ogromne wrażenie zarówno pod względem przeżyć duchowych, jak i estetycznych. Przekonaliśmy się także, że nie trzeba mieć wielkich pieniędzy, żeby zobaczyć kawał świata i odwiedzić miejsca, o których wcześniej słyszeliśmy i czytaliśmy, ale nie przypuszczaliśmy, że kiedykolwiek się do nich udamy.

Zachęceni tą wyprawą, postanowili Państwo wyruszyć na zachód Europy...

 

– Tak, w kolejnych latach udało nam się nawiedzić najważniejsze sanktuaria maryjne, a także te poświęcone Najświętszemu Sercu Pana Jezusa w Niemczech, Belgii, Holandii, Francji, Hiszpanii i Portugalii. Tylko w ubiegłym roku przejechaliśmy ponad 8 tysięcy kilometrów. Dzięki wspaniałej organizacji mojej żony, obok tak słynnych sanktuariów jak La Salette, Lourdes, Fatima, Santiago de Compostela, udało nam się zobaczyć wiele ośrodków pielgrzymkowych, o których wcześniej nie wiedzieliśmy, jak choćby cudowne sanktuaria – Serca Jezusowego w Paray-le-Monial, Czarnej Madonny z Puy-en-Velay i Rocamadour we Francji czy sanktuarium Matki Bożej Niepokalanie Poczętej w Vila Viçosa w Portugalii.

 

Jak długo trwają Państwa pielgrzymki?

 

– Co roku w podróży spędzamy od półtora do dwóch miesięcy. Zanim jednak wyruszymy na pielgrzymi szlak, przez kilka miesięcy planujemy trasę, wyszukujemy tanie noclegi, robimy zapasy.

 

Modlitwa w tak szczególnych miejscach to z pewnością ogromne przeżycie duchowe, ale też okazja do uzyskania wielu łask.

 

– Oczywiście. Najważniejszą rzeczą podczas naszych wyjazdów są intencje, z jakimi ruszamy w drogę. Każdy z nas dźwiga jakieś krzyże i troski, które podczas naszych wypraw powierzamy Bogu i Matce Najświętszej. Rok temu, kończąc już naszą pielgrzymkę do Włoch, trafiliśmy do miasteczka Castel Sant’Elia, czyli Zamek Świętego Eliasza, oddalonego około 50 km na północny zachód od Rzymu. Jak się szybko zorientowaliśmy, to miejsce znane jest przede wszystkim z tego, że przyjeżdżają tu niepłodne małżeństwa nie tylko z Italii, ale z całego niemal świata. Znajduje się tu bowiem Sanktuarium Matki Bożej Skalnej, o której wszyscy mówią, że „daje” dzieci. I my postanowiliśmy powierzyć Maryi los naszego syna i synowej, którzy od wielu lat starali się o dziecko. Gdy trafiliśmy do skalnej groty przed wizerunek Matki Bożej, która adoruje swoje nowo narodzone dziecko, błagaliśmy Ją gorąco o dar macierzyństwa dla synowej. I stał się cud, choć kto nie wierzy, to tego nie pojmie i powie, że to przypadek, ale my wierzymy i wiemy, że przypadków nie ma. Synowa jest w piątym miesiącu ciąży. To dla nas wielkie szczęście. I już na przyszły rok planujemy pielgrzymkę dziękczynną do groty Matki Bożej, być może z młodymi rodzicami. Jest bowiem taki zwyczaj, że gdy niepłodne małżeństwo doczeka się potomka, wraca i dziękuje Maryi, ofiarowując Jej pierwszą koszulkę córki lub syna.

 
Czego uczy pielgrzymowanie?

 

No właśnie – pielgrzymowanie... Bo my jesteśmy pielgrzymami, a nie podróżnikami. Ten „wyższy cel” przyświeca każdej naszej wyprawie. Zawsze wracamy ukojeni duchowo i zbudowani postawą tłumów ludzi szczerze modlących się w tych świętych miejscach. Cały nasz szlak pielgrzymi jest wypełniony modlitwą, ale też jest szkołą wiary. Wielkiej pokory uczy widok wiernych, którzy z ogromną ufnością powierzają swoje prośby, troski i całe życie Matce Bożej. To co człowiek przeżywa w takich sytuacjach, trudno opisać. Te emocje i doświadczenia pozostają głęboko w sercu. To wielkie wewnętrzne rekolekcje, ale zrozumie to ten, kto kiedyś przeżył to samo. Dlatego zachęcam wszystkich do pielgrzymowania, choćby do sanktuarium w sąsiedniej dzielnicy, mieście, województwie. Każdy dobry wysiłek Pan Bóg pobłogosławi i wynagrodzi. Niech Maryja prowadzi!

 
Dziękuję za rozmowę
Spis treści:
UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!