Problemy
 
W zdrowym ciele zdrowy duch!
Marcin Więckowski

Ta zawarta w tytule stara prawda, znana już starożytnym, nigdy nie była tak aktualna, jak dzisiaj. Nasi przodkowie, którzy ciężko pracowali w świecie pozbawionym skomplikowanych maszyn i urządzeń, mieli na co dzień solidną dawkę ruchu i wysiłku. Dziś jednak, gdy wielu ludzi pracuje „za biurkiem”, musimy zadbać o aktywność fizyczną poza pracą: poprzez ćwiczenia i sport. Jest to konieczne nie tylko dla naszego zdrowia, ale i dla dobra duszy. Harmonijny rozwój duchowy i fizyczny powinien cechować dobrego katolika…

Pismo Święte wręcz roi się od sportowych porównań, a wzmianki o różnych zawodach, grach i ćwiczeniach odnajdziemy już w Starym Testamencie. Prekursorami sportu w świecie antycznym byli oczywiście Grecy, których kultura rozpoczęła ekspansję na wschód wraz z podbojami Aleksandra Wielkiego w IV wieku przed Chrystusem i dotarła także do Palestyny. Żydzi mieli pewne opory przed uprawianiem sportu, ponieważ starożytne zawody organizowano zwykle ku czci jakiegoś władcy, któremu oddawano boską cześć, co w sposób oczywisty godziło w monoteizm narodu wybranego. To samo można powiedzieć także o chrześcijanach. A jednak grecka kultura sportu była w tamtym kręgu cywilizacyjnym tak powszechna (wszędzie wznoszono stadiony, a w każdym mieście powstawał gimnazjon, czyli ośrodek kształcący tężyznę fizyczną młodzieży), że odwołania do sportu były przez wszystkich rozumiane. Dlatego również Apostołowie chętnie się nimi posługiwali.

W dobrych zawodach wystąpiłem...

Chyba najbardziej znany ze „sportowych” fragmentów z Biblii to słowa św. Pawła z 2 Listu do Tymoteusza: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego (2Tm 4,7–8). Jeszcze szersze odwołanie do sportu pojawia się w 1 Liście do Koryntian: Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego (1 Kor 9,24–27).

A zatem już od pierwszych dekad po Zmartwychwstaniu Jezusa porównania sportowe były powszechnie używane przez chrześcijan jako metafora zmagań duchowych, które musi podjąć człowiek, aby zostać zbawiony. Oczywiście powyższego cytatu z 1 Listu do Koryntian nie można odczytywać w ten sposób, że Zbawienie jest zarezerwowane tylko dla nielicznych (co czynią np. Świadkowie Jehowy). Św. Paweł pisał tak dlatego, że w kręgu pogańskim panował zwierzęcy wręcz kult zwycięzcy. Na starożytnych igrzyskach nie było podium, nagradzano wyłącznie zwycięzcę, a pozostałych, włącznie z tymi, którzy zajęli drugie i trzecie miejsce, wyszydzano i upokarzano. To oczywiście wzmacniało niemal nadludzkie wysiłki, jakie musiał podjąć antyczny olimpijczyk, aby wygrać. Jego ascetyczny tryb życia, forsowne ćwiczenia, dieta i rezygnowanie z wszelkich przyjemności stawały się dogodnym porównaniem wobec starań chrześcijanina, który musi odmówić sobie wielu ziemskich uciech, aby zachować Boże Przykazania i wejść do Królestwa Niebieskiego.

Sport i średniowiecze - czy to przeciwieństwa?

Wkrótce po uznaniu chrześcijaństwa za religię państwową, w Cesarstwie Rzymskim w 393 roku odbyły się ostatnie starożytne igrzyska olimpijskie. Do ich organizacji powrócono dopiero w XIX wieku. Kościół jest przez to niekiedy oskarżany przez współczesnych krytyków o „pogrzebanie idei olimpijskiej” oraz „wzgardzenie sportem”. Nazbyt często zapominamy jednak o tym, jak te starożytne igrzyska wyglądały: chociażby w zapasach, gdzie wszystkie chwyty były dozwolone, a zawodnicy często straszliwie się ranili, wyłamywali sobie stawy, łamali ręce i wychodzili z zawodów jako kaleki. Chrześcijaństwo nie mogło zaakceptować takich barbarzyńskich widowisk, podobnie jak zakazało niewolnictwa czy walk gladiatorów. Poza tym obowiązek składania darów Zeusowi sprawił, że olimpiada tak bardzo kojarzyła się z pogaństwem, iż nie mogło być dla niej miejsca w nowym, chrześcijańskim porządku świata.

Czy oznacza to jednak, że w średniowiecznej Europie sport nie istniał? Nic bardziej mylnego! Przecież turnieje rycerskie to okres najpiękniejszej, sportowej rywalizacji w historii naszego kontynentu! Rycerze przygotowywali się do walki i zawodów już od najmłodszych lat, kształtując kondycję fizyczną i siłę mięśni. W tym celu uprawiali biegi, skoki, poruszanie się w zbroi (które też traktowano wówczas jako sport), rzut oszczepem, gry w kije, podnoszenie ciężarów czy zapasy. To prawda, że w średniowiecznym systemie szkolnictwa przykładano niewielką wagę do wychowania fizycznego, ale wynikało to z ówczesnego stylu życia, który wymagał znacznie większej aktywności na co dzień i dlatego nie szukano dodatkowych form zapewniających tężyznę ciała. W myśli średniowiecznej podkreślano wartość pracy, a nie sportu, jako aspektu fizycznego, który pomaga człowiekowi w rozwoju duchowym, według słynnej maksymy ora et labora (módl się i pracuj).

Mimo to św. Tomasz z Akwinu w ciepłych słowach pisał o ćwiczeniach fizycznych: Jedność bowiem duszy i ciała wynika z natury człowieka, a stąd można wysnuć wniosek, że doskonałość duszy nie może wykluczać naturalnej doskonałości ciała. Należy więc przyjąć, że doskonałe przysposobienie ciała jest konieczne do szczęśliwości pod każdym względem doskonałej. (…) Ciało wprawdzie niczego nie wnosi do tego działania duszy, na którym polega oglądanie Istoty Bożej – mogłoby jednak być przeszkodą w stosunku do tego działania. Stąd doskonałość ciała jest konieczna, by ciało nie przeszkadzało wzniesieniu myśli.

Sport dla człowieka czy przeciwko człowiekowi?

W czasach nowożytnych postępujący rozwój techniki i produkcja maszyn, które zaczęły wykonywać dużą część pracy za ludzi, a także zwiększająca się liczba pracowników umysłowych na rzecz fizycznych, sprawiły, że zaczęliśmy szukać innych form aktywności ruchowej, a sport stawał się coraz bardziej popularny, zwłaszcza w krajach chrześcijańskich.

Dobro niesione przez kulturę fizyczną graniczyło jednak i graniczy do dziś również z wieloma zagrożeniami. Wszystkie trzy systemy totalitarne XX wieku wykorzystywały wizerunki wysportowanych mężczyzn i kobiet jako wzór „nowego człowieka”, którego chciały stworzyć: oderwanego od Boga, za to bezgranicznie oddanego władzy. Wielu z Czytelników być może pamięta nienaturalnie umięśnione zawodniczki z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Wiele z nich przedwcześnie zmarło albo skończyło na wózku inwalidzkim z powodu totalnego zniszczenia zdrowia przez nadmierne stosowanie dopingu, do czego zmuszały je komunistyczne władze.

Zagrożenia niesione przez nadmierne uprawianie sportu ponad ludzkie siły, charakterystyczne dla ówczesnej epoki, bardzo celnie zauważał Sługa Boży bp Jan Pietraszko. Tak mówił o tym w kazaniach, które głosił w krakowskiej kolegiacie św. Anny w latach 1955–56: Skreśliwszy wieczność (…), człowiek przenosi wszystkie swe aspiracje na teren doczesny i ziemski. I tu zaczyna się seria tragicznych niekonsekwencji. Z jednej strony człowiek głosi postulat piękna i siły, radości życia, kultury ciała i siłą rzeczy zaczyna uprawiać ascezę, którą potępił w Ewangelii. Weźmy choćby wąski odcinek: sport. Ile ascezy, ile wyrzeczeń, pracy i utrudzenia do granic ostatecznej wytrzymałości wymaga sport pojęty w duchu laickim. Dla człowieka zdrowego, silnego, pięknego fizycznie poświęca się nie tylko wartości duchowe w znaczeniu chrześcijańskim, lecz poświęca się to, co się chciało ocalić: zdrowie, a nieraz życie… Płaci się ogromną cenę – nieproporcjonalnie wielką cenę. (…) Chrześcijaństwo nie jest wrogiem ani sportu, ani zdrowej kultury ciała. Nie zwalcza rozumnego używania przyjemności. Owszem – głosi potrzebę jednego i drugiego, lecz równocześnie zachowuje w tej dziedzinie dużo spokojnej powściągliwości, liczy się bowiem z całym człowiekiem.

Biskup Pietraszko ujął tymi słowami elementarnie ważną prawdę: sport ma służyć człowiekowi, a nie prowadzić do jego wypalenia i zniszczenia. Oczywiście, że zawodowi sportowcy muszą poddawać się codziennym, forsownym ćwiczeniom i diecie. Ważne jednak, aby ten wysiłek podejmowali tylko ci, którzy mają do tego ­predyspozycje fizyczne i aby nie był to wysiłek ponad ludzkie siły, prowadzący do nadwyrężenia zdolności organizmu. A już całkowicie niedopuszczalne jest stosowanie dopingu, który nie tylko przeczy samej idei sportu jako uczciwego współzawodnictwa, ale też prowadzi człowieka do ruiny zdrowotnej i psychicznej, będąc sprzeczną z duchem rywalizacji sportowej. Warto też pamiętać o tym, że w chrześcijaństwie jest miejsce nie tylko dla najlepszych i nie tylko dla zwycięzców, ale również dla tych, którym coś się nie udaje. Tym też chrześcijański sport różni się od tego, jak pojmowali go starożytni poganie, i dlatego dzisiaj wręczamy nagrody również za drugie, trzecie miejsca; doceniamy remisy i bramki strzelone nawet w przegranych meczach…

Ćwicz i nie zapominaj o Bogu!

Sport powinien być praktykowany proporcjonalnie do predyspozycji danej osoby otrzymanych od Boga, tak aby przynosił korzyść, a nie zgubę. Człowiek aktywny fizycznie jest zdrowszy, ma lepsze samopoczucie, zwiększoną koncentrację, lepszy sen itd. Ruch rozwija mięśnie, wpływa na prawidłowy wzrost i kształt kości, rozwija układ krążeniowo-oddechowy, podnosi sprawność i wydolność fizyczną.

Człowiekowi, który dba o siebie od strony fizycznej łatwiej przychodzi skupienie na modlitwie i podejmowanie rozmaitych wyzwań życia codziennego. Lepiej też postrzega samego siebie i innych ludzi, co daje większe możliwości podołania Bożym natchnieniom i niesienia Bożej miłości napotkanym osobom.

Tego wszystkiego nie da się jednak osiągnąć w oderwaniu od Boga i jego planu stworzenia, w pysznym przeświadczeniu o własnej potędze. To jest łatwa droga do przekroczenia granic fizycznych, na które nie mamy wpływu i do rychłego samozniszczenia człowieka. Pamiętajmy więc, aby podejmując aktywność fizyczną i uprawiając sport, przede wszystkim brać pod uwagę Boży plan względem nas.