Felieton
 
Zdejmij mu tę czapkę!
Jerzy Wolak

Babciu, zdejmij czapkę z głowy swego kochanego wnusia, gdy wchodzisz z nim do kościoła. W naszej katolickiej tradycji mężczyźni w ten sposób okazują szacunek (a komuż należy się większy szacunek niż Bogu w Trójcy Jedynemu, który mieszka w tej świątyni?). I tego należy mężczyzn uczyć od ich najmłodszych lat. A twój wnusio kochany jest małym mężczyzną – ani się obejrzysz, jak się nim stanie; jak za pięć lat nie pozwoli się już wziąć za rękę, za dziesięć lat w ogóle nie będzie chciał z tobą spacerować, a za piętnaście – będzie cię mógł nosić na rękach. A do tego on jeszcze bardzo chce być traktowany jak mężczyzna – i trzeba to jego pragnienie maksymalnie wykorzystać, zanim metroseksualny świat zamąci mu w głowie. Dziś bowiem, jak nigdy dotąd, należy bez względu na wszystko wychowywać chłopców na mężczyzn – jeśli chcemy, aby nasz świat przetrwał.

Babciu, która być może jesteś jedyną osobą w rodzinie, co dzieci do kościoła prowadzi (bo ich rodzice „ważniejsze” sprawy na głowie mają), na tobie w tym układzie spoczywa obowiązek katechizacji. Nie twoja to powinność z natury rzeczy, tylko rodziców tych dzieci, ale sama widzisz, co się ostatnimi czasy porobiło z naturą…


Babciu droga, nie bój się, że twój kochany wnusio zaziębi się w zimnym kościele. Nic mu nie będzie, podobnie jak jego niezliczonym przodkom, którzy kornie odsłaniali swe głowy przed obliczem Pana w nieporównanie zimniejszych wnętrzach kościołów, gdy mróz trzaskający, jakiego dziś sporadycznie doświadczamy (jeśli w ogóle), skuwał polską ziemię od grudnia do lutego. Przypomnij sobie, że dawniej nawet ci w głowie nie postało, aby pozwolić własnemu synowi chodzić w czapce po kościele.


Nie bój się też swojej córki albo synowej – że cię oskarży na podstawie artykułu 155 kodeksu karnego o próbę nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka przez celowe wychłodzenie organizmu. Albo – co bardziej prawdopodobne – że pozbawi cię możliwości widzenia się z ukochanym wnusiem. Nie zrobi tego! Za dobrze wszak wie, że bez ciebie nie da sobie rady – bo babcia to „towar na wagę złota”.