Stare opowieści
 
Historia młodego Cristero
Agnieszka Stelmach

Ponad miesiąc temu abp Jose H. Gomez, metropolita Los Angeles zachęcał na swoim blogu do obejrzenia filmu For Greater Glory poświęconego antykatolickim prześladowaniom w Meksyku w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Pisał: W rzeczywistości jest to trudne do uwierzenia. Tylko jedno pokolenie wstecz, niedaleko od naszych granic tysiące mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci było więzionych, torturowanych i mordowanych albo zostało wygnanych. Wszystko to działo się tylko dlatego, że ich „przestępstwem” była wiara w Jezusa Chrystusa i wola życia według zasad Bożych.

Film, którego tytuł w dosłownym tłumaczeniu brzmi: Dla większej chwały, opowiada dramatyczną historię mało znanej wojny przeciwko religii i naszemu Kościołowi w Meksyku. – To mocny film z odpowiednim przesłaniem – zauważył arcybiskup i dodał: – Przypomina nam, że nasze swobody religijne wygrywa się krwią i nigdy nie możemy przyjąć, że są one raz na zawsze wywalczone.

 

Metropolita Los Angeles jest pod ogromnym wrażeniem produkcji. Zwraca uwagę, by poświęcić czas na refleksję nad tym, dlaczego doszło do tak potwornych represji wobec ludzi wierzących i to w kraju tak głęboko katolickim, jakim był wówczas Meksyk.

Zauważa, że była to pierwsza kolebka chrześcijaństwa w Nowym Świecie i baza dla misjonarzy, z której wyruszali oni do większości miejsc w obu Amerykach oraz części Azji, by ewangelizować. Jednak po rewolucji w 1917 roku, nowy ateistyczno socjalistyczny reżim obiecał „uwolnić” ludzi od wszystkich „fanatyzmów i uprzedzeń”.

 

Kościoły, seminaria oraz klasztory zostały zagarnięte i zbezczeszczone, a wiele z nich zniszczono. Publiczne okazywanie wiary i uczestnictwo w nabożeństwach było zakazane. Szkoły oraz gazety katolickie zostały zamknięte. Katolickie partie polityczne i związki zawodowe nie mogły działać legalnie. Kapłani byli torturowani i zabijani. Wielu zginęło od ran postrzałowych, podczas odprawiania Mszy św.

 

Fanatyczny przeciwnik Kościoła, prezydent dyktator Plutarco Elías Calles, zwykł chwalić się liczbą duchownych, których osobiście zamordował. Jego nienawiść do zorganizowanej religii była ogromna. Wierzył, że dzięki rządom terroru może zniszczyć Kościół i wymazać Chrystusa z pamięci Meksykan w ciągu jednego pokolenia. Jak słusznie zauważył abp Gomez: – Mylił się. W kuźni jego prześladowań święci wyrastali jak grzyby po deszczu.

ODWAŻNY JOSE
Jednym z nich był Jose Luis Sanchez del Rio. Od najmłodszych lat darzył Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie najwyższą czcią. Codziennie odmawiał Różaniec i zachęcał przyjaciół do odprawiania nabożeństwa dla uczczenia Matki Bożej z Guadalupe.

 

Kiedy usłyszał o chwalebnej walce podjętej przez katolików w obronie Kościoła i jego kapłanów, o walce Cristeros, w którą zaangażowani byli m.in. jego dwaj starsi bracia, gorąco zapragnął przyłączyć się do świętej armii. W końcu jako dwunastolatek napisał list do jednego z przywódców Cristeros – gen. Prudencia Mendozy, błagając go o to, aby zezwolił mu na udział w walce z ateistycznym reżimem. Generał na początku w ogóle nie dopuszczał takiej myśli. Zdesperowany Jose przekonał więc matkę, by ta nakłoniła generała do zmiany decyzji. Chciał jak inni Cristeros z okrzykiem na ustach Niech żyje Chrystus Król i Matka Boża z Guadalupe! walczyć z bezbożnikami. Mówił: – Mamo, nigdy nie będzie mi tak łatwo wejść do Nieba jak teraz. W końcu generał Mendoza uległ namowom matki chłopca i powierzył Jose dzierżenie sztandaru oddziału, znajdującego się pod jego dowództwem.

UWIĘZIENIE, TORTURY, ŚMIERĆ

 

Pewnego razu, gdy podczas bitwy chłopak pędził z nowym zapasem amunicji do kolegi, dojrzał swojego dowódcę. Generał był bez konia, stając się łatwym łupem dla wroga. Jose bez chwili wahania zaofiarował Mendozie swojego wierzchowca, by mógł uciec przed żołdakami. Wiedział, że ten czyn może go kosztować życie. Chwilę później odważny Cristero został złapany przez wrogów Chrystusa i zamknięty w zakrystii kościoła, zamienionej na więzienie.
Żołdacy próbowali odwieść chłopca od wiary w Chrystusa. Wreszcie jednak padł rozkaz, by go nie oszczędzać.

 

Młodziutkiego bojownika Chrystusa pognano na miejsce kaźni – pobliski cmentarz. Popychano go bagnetami i bito ostrymi maczetami. Jose jak Chrystus Król miał swoją Golgotę. Po każdym uderzeniu płakał głośno z bólu i wołał: Viva Cristo Rey! (Niech żyje Chrystus Król!). Oprawcy zdarli mu skórę ze stóp i zmusili do chodzenia po rozsypanej soli...

Chłopiec wył z bólu, krwawiąc coraz bardziej. W końcu żołnierze powiedzieli mu: – Jeśli zawołasz: „Śmierć Chrystusowi Królowi”, wówczas cię oszczędzimy. On jednak wykrzyknął: – Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Matka Boża z Guadalupe!

 

Wściekły dowódca rozkazał żołdakom zadawać ciosy bagnetem. Ci przebijali jego ciało, ale Jose po każdym pchnięciu tylko krzyczał: – Viva Cristo Rey! Ostatecznie rozwścieczony sługus ateistycznego dyktatora wyciągnął pistolet i zastrzelił chłopca. Był 10 lutego 1928 roku. Za półtora miesiąca skończyłby 15 lat...

 

Jose Luis Sanchez del Rio jest doskonałym przykładem wiary i odwagi dla wszystkich młodych mężczyzn, którzy chcą być wierni Chrystusowi. Został uznany za męczennika i beatyfikowany przez papieża Benedykta XVI w dniu 20 listopada 2005 roku.

ZARZEWIE DLA PRZYSZŁYCH POKOLEŃ KATOLIKÓW

 

Podobnych historii bohaterskich Cristeros jest więcej. – Umieram, ale Bóg nie umiera – miał powiedzieć przed egzekucją bł. Anacleto González Flores. – Jego słowa były prorocze – stwierdził abp Gomez. – Śmierć męczenników „Cristeros” stała się dla Kościoła zarzewiem dla przyszłych pokoleń katolików w Meksyku – napisał hierarcha. Dodał: – Powinniśmy poznać także historię pięknej młodej katechetki, czcigodnej Maríi de la Luz Camacho. Kiedy armia przyszła do jej kościoła parafialnego, stanęła przed drzwiami i zablokowała im drogę. Zastrzelili ją, ale kościół jakimś dziwnym trafem ocalał – zauważył amerykański hierarcha. – Powinniśmy wiedzieć o wszystkich bohaterskich kapłanach, którzy ryzykowali życiem, by odprawiać Msze św. i spowiadać – dodał.

Arcybiskup amerykański przypomniał także postać bł. ks. Miguela Pro, który stanął przed plutonem egzekucyjnym i rozpostarł szeroko ramiona jak Jezus na krzyżu. W końcu tuż przed rozstrzelaniem zawołał swoje ostatnie słowa: Viva Cristo Rey!
Metropolita Los Angeles podkreślił, że musimy uczyć się na przykładach wszystkich Cristeros, którzy zostali kanonizowani i beatyfikowani przez Kościół. Szczególnie dzisiaj, gdy narusza się nasze prawo do wolności sumienia, musimy modlić się o ich wstawiennictwo.