Historia
 
Plurimos annos! Gawęda na setne urodziny najstarszej Orawianki
Michał Szymusiak

Na początku tego roku w Zubrzycy Górnej pod Babią Górą na Orawie wybrzmiało uroczyście: Dwieście lat! Najstarsza mieszkanka tej wioski, a zarazem całego regionu, Cecylia Pacholska, rozpoczęła bowiem setny rok życia. Jej losy, ściśle powiązane z zawiłymi dziejami ziemi orawskiej i jej dziedzictwa to urocza i pełna inspiracji podróż w przeszłość, ukazująca siłę ducha i nieustające piękno życia.

 

Orawa – miejsce, z którego pochodzę, kojarzy mi się z rodzinnym, starym domem, położonym w cieniu wiekowych lip i siedzącą na ławeczce przed izbą – jakbyśmy po orawsku powiedzieli – Babką, szydełkującą kolejną, z liczonych już w setkach, koronkową serwetkę.


Babka…


W języku literackim Babka jest niezbyt dobrze brzmiącym archaizmem. Inaczej jest jednak w gwarze orawskiej, gdzie Babka to słowo czułe i piękne, choć niestety coraz częściej odchodzące w zapomnienie, ustępując miejsca literackiej Babci.


Moja Babka przyszła na świat 12 lutego 1923 roku w Zubrzycy Górnej w rodzinie Alojzego i Marii Moniaków. W chwili jej narodzin na Tronie Piotrowym zasiadał Pius XI. Dla podkreślenia wyjątkowości tych czasów i miejsca trzeba zaznaczyć, że działo się to w niecałe trzy lata po przyłączeniu Zubrzycy (wraz z kilkunastoma innymi wioskami północnej Orawy) do Polski. Wioska ta, widniejąca na mapach pod węgierską nazwą Felsőzubrica, od czasu swego powstania pod koniec XVI wieku aż do roku 1918 szczyciła się mianem najdalej na północ wysuniętej miejscowości Królestwa Węgier. Na obszarze tym, stanowiącym swoiste kresy północne Korony Świętego Stefana, ścierały się różnorodne żywioły i wpływy: słowackie, polskie, węgierskie oraz żydowskie.


Następnego dnia po narodzinach, zgodnie z tutejszym zwyczajem, malutka Cylka, opatulona w łodziywacke została wprowadzona przez matkę chrzestną w progi kościoła parafialnego. Tam, przy starej, kamiennej chrzcielnicy, zwieńczonej nastawą z piętrzącymi się misternymi, neogotyckimi wieżyczkami przyjęła imię ku czci panny śpiewnej – św. Cecylii. Wybór ten, z racji późniejszego zamiłowania do śpiewu i muzyki, okazał się niezwykle trafny. Ogromna cześć okazywana swojej patronce jest zresztą jedną z jej cech charakterystycznych. Już we wczesnym dzieciństwie, za sprawą rodziców, poznała słowa pieśni ku czci św. Cecylii, która od tego momentu towarzyszy jej w wędrówce życia, także w dniu jubileuszu, gdy zabrzmiała w sposób szczególny: Na organach Cecylio, wielbisz Boga i Maryję, przez Twój śpiew i Twoje granie nawracają się poganie.


Jej życie przypadło na okres wyjątkowo trudny w dziejach Polski i Europy. Młodość została brutalnie przerwana przez straszliwą wojnę, naznaczoną traumą utraty żydowskich przyjaciół: Celi, Klary i Emanuela. Później nastała epoka komunistycznego zniewolenia i wszechobecnego ubóstwa. Pomimo tych warunków Babci udało się stworzyć szczęśliwą i pełną wzajemnej miłości rodzinę. W 1946 wyszła za mąż za mojego Dziadka – Stefana Pacholskiego, z którym przeżyła w małżeństwie 65 lat, aż do czasu jego śmierci w 2011 roku. Jest kochającą mamą 13 dzieci, posiada 29 wnucząt oraz 25 prawnucząt.


Orawskie korzenie


Pamięć o przodkach oraz pielęgnowanie swojej tożsamości odkąd pamiętam, było w naszym domu obecne. Od najmłodszych lat wraz z rodzeństwem wsłuchiwaliśmy się w opowieści Babki i Dziadka o znanych nam tylko z imienia i nielicznych fotografii dziadkak, ujkak, strykak i ciotkak. Na każdym kroku pamiętało się o dusyckak. Do dzisiaj osobliwością, nie tylko naszego domu, ale i całej Orawy jest tradycja nakazująca w noc poprzedzającą Dzień Zaduszny pozostawić na stole dla dusycek chleb, różaniec i książeczkę. Potrzeba pielęgnowania pamięci o bliskich rodzinie zmarłych, a także chęć wyczytania, niczym wypominków, imion tych, o których w ciągu stuleci pamięć całkowicie została zatarta, stała się asumptem do przygotowania drzewa genealogicznego rodziny Babci. W konsekwencji – w trakcie uroczystości z okazji setnej rocznicy urodzin zaprezentowana została tablica licząca kilkaset osób i sięgająca XVI wieku.


Historia rodziny Moniaków, jednego z najstarszych rodów górnozubrzyckich, jest ściśle związana z burzliwymi dziejami regionu. Przybyli oni na Orawę pod koniec XVI wieku, stając się pionierami nowożytnego osadnictwa na tym porośniętym puszczą terenie. Początkowo poprawne stosunki z władającą Orawą rodziną Thurzonów wkrótce się pogorszyły, bowiem ci, będąc luteranami, narzucali swoje wyznanie nowym poddanym. Jednak miejscowi wytrwali w katolickiej wierze i odmawiali korzystania z usług protestanckich pastorów. W połowie XVII wieku na Orawie pojawił się ks. Jan Sczechowicz, który został proboszczem pierwszej katolickiej parafii w Orawce, gdzie mimo oporu panów orawskich, przy pomocy cesarza i prymasa Węgier, zbudowano kościół ku czci św. Jana Chrzciciela. Rodzina Moniaków odegrała ważną rolę w trakcie tłumienia antyhabsburskiej rebelii na Orawie w 1672 roku. Wraz z rodzinami Wilczków i Bukowińskich, Moniakowie wystawili oddział strzelców, którzy pomogli zdobyć Zamek Orawski. W uznaniu ich zasług cesarz Leopold I przyznał rodzinie Moniaków dziedziczne szlachectwo pod warunkiem wytrwania w wierze katolickiej, nadając herb przedstawiający wilka trzymającego krzyż i miecz. Obrazy tego herbu wraz z podobiznami nobilitowanych członków rodziny Moniaków można do dziś zobaczyć w górnozubrzyckim kościele, obok wotywnej chorągwi rodowej z 1705 roku.


Przeszłość różnorodna


Jeszcze niewiele ponad sto lat temu w kościołach orawskich obok łaciny królował język słowacki, w szkołach i urzędach – węgierski, zaś w domach posługiwano się najczęściej miejscową gwarą, zaliczaną przez większość językoznawców w poczet gwar małopolskich. Owa wielobarwność, typowa niegdyś dla tych oddalonych od wielkich miast peryferii, a dziś niemal całkowicie zatarta, kojarzy mi się właśnie z Babką, stanowiącą pomost między odległą orawską przeszłością i teraźniejszością. Symboliczny, a zarazem bardzo orawski jest widok, który można dostrzec, wchodząc do pokoju Babci. Wśród licznych świętych obrazów, przed którymi wznosili swe modły już nasi przodkowie, szczególne miejsce zajmują dwa. Oto w jednym kącie widnieje sporych rozmiarów, pełna monarszego majestatu Matka Boża Częstochowska – Królowa Polski, zaś w drugim spogląda na wnętrze troskliwe oblicze Matki Bożej Nieustającej Pomocy, opatrzone zręcznie wyhaftowanym, zdobnym napisem: Maria pomohla, a pomaha (pol. Maryja pomogła i pomaga). Podobnie i w pieśniach, ukrytych w wiekowych, zdobnych śpiewnikach i niesionych w sztafecie pokoleń, obok słów polskich, częstokroć pełnych staropolskich archaizmów, jak O Polsko Korono, co słychać o Tobie?, przewijają się słowackie. Wśród nich znajduje się wyjątkowa, niegdyś popularna na Orawie, rozpoczynająca się od słów: Maria ochrana od Boha mne dana…, której tekst przetłumaczony z okazji setnych urodzin Babci na język polski, rozpoczyna się od słów: Maryja obroną od Boga mnie daną, lęk mnie nie dosięgnie, jeśli przy mnie będzie, Maryja!


Gdzieniegdzie, jak przystało na niegdyś węgierską wieś, pobrzmiewa jeszcze i echo madziarszczyzny, choć Babcia – jak sama wspomina z niekrytym żalem, tym obco brzmiącym językiem w młodości była znacznie mniej zainteresowana. Od taty – Ojzego (jak na Orawie zwano Alojzego), który znał węgierski dobrze ze szkoły, a także służby w wojsku i pracy przy remoncie słynnego Mostu Łańcuchowego w Budapeszcie, nauczyła się zaledwie jednego – jakże znamiennego i zgodnego z prawdą, wyrażenia: Nem tudok magyarul, co dosłownie oznacza: Nie znam węgierskiego.


Poruszając temat dziejów Orawy, wypada w tym miejscu wspomnieć w formie nieco żartobliwej ciekawostki o mało znanym fakcie, iż Zubrzycę z resztą Polski ostatecznie połączył nie kto inny, jak… późniejszy papież, Jan Paweł II. A Babcia była tego naocznym świadkiem! Latem 1938 roku wraz z 7. batalionem 9. kompanii Hufców Pracy przybył do Zubrzycy Górnej, wówczas nikomu jeszcze nieznany, świeżo upieczony maturzysta, Karol Wojtyła. Celem pobytu była fizyczna praca przy budowie drogi przez Przełęcz Krowiarki, łączącej Zubrzycę z Zawoją. Wizyta junaków pod Babią Górą wywołała poruszenie wśród miejscowych i zapadła w ich pamięć. Babcia wspomina junaków, ustawionych niczym wojskowy zastęp na Mszach Świętych w kościele parafialnym. W ich trakcie, zgodnie z relacją ks. Franciszka Skorupy, jako ministrant miał służyć przyszły papież.


Nestorka Orawy


Obchody setnych urodzin najstarszej dziś mieszkanki polskiej części Orawy odbyły się dokładnie w rocznicę jej narodzin, 12 lutego 2023 roku. Ich punktem kulminacyjnym była uroczysta Msza Święta – dziękczynna suma sprawowana w intencji Jubilatki w kościele parafialnym w Zubrzycy Górnej. Zgromadziła liczną rodzinę, przyjaciół, parafian, a także przedstawicieli władz gminnych. W jej trakcie wybrzmiała kolejna z bliskich sercu Stulatki pieśń: Boże w dobroci nigdy nieprzebrany… Uroczystość uświetnił także występ tradycyjnej orawskiej kapeli oraz prezentacja drzewa genealogicznego. Wydarzenie to, pełne symboli, było okazją do wspomnień i refleksji, także nad ważną i niezwykle wartościową rolą seniorów w strukturze rodziny. Jednym spośród wyjątkowych dla Jubilatki prezentów otrzymanych w owym dniu okazała się (zapewne znana części Szanownych Czytelników) Książeczka Apostoła Fatimy. Dla mnie zaś – jednego spośród dwudziestu dziewięciu Jej wnuków, obraz zaczytanej Babci, przypominającej sobie ze wzruszeniem łacińskie teksty modlitw stał się impulsem do przybliżenia Jej wiekowej historii na łamach Przymierza z Maryją.

 

Spis treści:
UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!