Blask Kościoła
 
Kościelny mecenat uniwersytetów
Adam Kowalik

Nie byłoby współczesnej, zaawansowanej technicznie cywilizacji, gdyby nie rozkwit nauki, której ośrodkami są uniwersytety. Z kolei nie byłoby uniwersytetów, gdyby nie Kościół katolicki, który je tworzył, bronił, wspierał i w ogromnej mierze utrzymywał.

Wniosek, zapewne zaskakujący dla wielu ludzi wychowanych na antykościelnej propagandzie brzmi więc: gdyby nie Kościół, obecnie nie latalibyśmy na księżyc, po poradę medyczną chodzilibyśmy do znachora, a nowoczesne wynalazki techniczne byłyby wymysłem z „krainy czarów”…

Podobnie jak to miało miejsce w przypadku szpitali (o czym pisaliśmy w poprzednim numerze „Przymierza z Maryją”), także uniwersytety zawdzięczają swe powstanie Kościołowi.

Choć wielką sławą do dziś cieszy się założona przez Platona Akademia Ateńska, jej istnienie było raczej fenomenem wynikłym z korzystnego splotu okoliczności niż rozmyślnie rozwijaną, mogącą być powielaną strukturą. Zresztą szkolnictwo kościelne, a więc i uniwersytety średniowieczne, pełną garścią czerpało z dorobku myślicieli starożytnych, odrzucając to co anachroniczne, a rozwijając wszystko, co oparło się próbie czasu.

Bolonia i Sorbona

Najstarszymi i w konsekwencji stanowiącymi wzór dla licznych, tworzonych później, uniwersytetów, były wszechnice w Bolonii oraz Paryżu. Uniwersytet Boloński powstał na mocy przywileju cesarskiego z 1158 r., potwierdzonego przez Stolicę Apostolską.

Drugim, o dekadę młodszym, był Uniwersytet w Paryżu, czyli Sorbona. W latach 1174-1194 paryskie Studium generale otrzymało od papieża Celestyna III pierwsze przywileje autonomiczności. Oba uniwersytety różniły się między sobą ustrojem. Podczas gdy specjalizująca się w naukach prawnych uczelnia bolońska stanowiła wspólnotę studentów wybierających rektora ze swego grona, francuska wszechnica była bardziej zhierarchizowana. Funkcję rektora pełnił w niej ktoś z grona nauczającego. Należy dodać, że paryskie Studium generale cieszyło się szczególną opieką papiestwa. Wynikało to z faktu, że Sorbona specjalizowała się w studiach teologicznych, co więcej, cieszyła się szczególnym autorytetem w tych kwestiach, pełniąc niejednokrotnie funkcję arbitra w sporach teologicznych.

Wychowujące teologów, prawników, medyków i innych potrzebnych społeczeństwu fachowców uniwersytety cieszyły się wielkim powodzeniem. Świadczy o tym choćby fakt, że do reformacji powstało ich aż 81.

Pod opieką papiestwa

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że rozwój uniwersytetów i rozpowszechnienie tego typu szkolnictwa wyższego były możliwe wyłącznie dzięki opiece papiestwa. To przywilejom nadawanym hojnie przez Stolicę Apostolską wspólnoty akademickie zawdzięczały, że mogły istnieć, mimo konfliktów, w jakie czasem popadały z władzami lokalnymi. Co więcej, Kościół zapewniał opiekę nie tylko profesorom, ale także studentom. Pod względem prawnym cieszyli się oni przywilejami podobnymi do przyznanych duchowieństwu.

Uniwersalizm Kościoła i autorytet jakim wszędzie cieszyło się papiestwo, ułatwiało powstawanie kolejnych wszechnic. Fakt, że papieże zastrzegli sobie prawo wydawania przywilejów na nadawanie stopni naukowych, powodował, że poziom poszczególnych uczelni wyrównywał się. Ułatwiało to obieg myśli w świecie naukowym, bowiem poszczególni profesorowie i studenci mogli bez przeszkód przenosić się z jednego uniwersytetu na drugi.

Kościelny „sponsoring”

Niebagatelną rolę jako sponsor odgrywał Kościół przekazujący ogromne środki na utrzymanie szkolnictwa wyższego, czy to w formie gotówki, czy też majątków ziemskich stanowiących podstawę egzystencji wykładowców i studentów. Opieka nad studentami, fundowanie burs, czyli ówczesnych internatów, gdzie za symboliczne opłaty mogli mieszkać żacy, otwierały drogę do wiedzy, nawet ubogiej młodzieży z niższych stanów.

Opieka Kościoła i troska o rozwój nauki szła jednak o wiele dalej. W trosce o poziom intelektualny duchowieństwa oraz zabezpieczenie materialne profesorów, głównie teologii, obsadzanie konkretnych kanonii przy kolegiatach wiązano z posiadaniem odpowiedniego stopnia naukowego.

By łatwiej zrozumieć wagę tego aliansu Kościoła z nauką, przywołajmy tu słynną postać. Twórca teorii heliocentrycznej, Mikołaj Kopernik, był kanonikiem warmińskim. Należy wątpić, czy miałby czas na obserwowanie nieba i obliczanie ruchu planet, gdyby nie dysponował dochodami związanymi z funkcją, którą pełnił w kapitule warmińskiej. Bez tego „stypendium” nie zgromadziłby też obszernego księgozbioru, który przecież stanowi warsztat pracy każdego naukowca.